Cześć wszystkim! :)
Dziś chciałabym podsumować trochę jak i czerwiec tak i już lipiec swoimi nowymi znaleziskami.
Czyli książki, filmy, muzyka itd.
Wynalazłam kilka filmów, które już oglądałam i są bardzo ciekawe.
1. Jądro ziemi (2003)
Gatunek: Akcja, Sci-Fi, Katastroficzny
2. Salt (2010)
Gatunek: Thriller, Szpiegowski
3. Nietykalni (2011)
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Komedia
4. Arktyczny podmuch (2010)
Gatunek: Katastroficzny, Sci-Fi
5. Dziennik zakrapiany rumem (2011)
Gatunek: Dramat
6. World War Z (2013)
Gatunek: Horror, Akcja
Jeśli chodzi o książki to:
1. Pięć osób, które spotykamy w niebie
Autor: Mitch Albom
2. Ocalone z Titanica
Autor: Kate Alcott
3. Tessa d'Urberville. Historia kobiety czystej.
Autor: Thomas Hardy
4. Być jak płynąca rzeka
Autor: Paulo Coelho
5. Miej trochę wiary
Autor: Mitch Albom
Muzyka:
Fifth Harmony - Worth In
Frank Sinatra - Witchcraft
Pixie Lott - Cry Me Out
Madcon - Don't Worry
Vaults - One Last Night
Linki:
Chciałabym Wam wszystkim polecić pewien kanał na YouTube. Są to młode dziewczyny, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tym portalem, ale są bardzo, bardzo fajne, zabawne, przyjazne i chciały się wszystkim pokazać. Zapraszam do oglądania ich:
To link do ich filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=-uI3avGcqYc
A tu ich profil na YT: https://www.youtube.com/channel/UCV6Hh5I5baBVg4I2p250RuQ
Miłego dnia wszystkim! :)
sobota, 18 lipca 2015
środa, 15 lipca 2015
Pan Wszechświata #5
Przed drzwiami raz jeszcze spoglądam na szybki, sportowy czarny samochód, który odjeżdża. Nie wierzę, że to działo się wszystko na prawdę. Prawie się nie znamy. Stop. My się w ogóle nie znamy, a całował mnie. To jest normalne? Nie, nie muszę jak najszybciej porozmawiać z Melanie. Wchodząc do domu widzę rozpromienioną Mel. Stoi w kuchni i chyba coś gotuje. O nie. Jest w wyśmienitym humorze. Jej randka musiała być bardzo udana. Podchodzę cicho żeby nie przerywać jej w gotowaniu i siadam na stołku czekając aż wreszcie mnie zauważy. Kiedy faktycznie to robi odkłada garnek i szybko siada koło mnie.
-Widziałam!-krzyczy radosna jak wcześniej kiedy weszłam do domu.
-Co widziałaś?-pytam zdezorientowana. Co ona mogła widzieć?
-Was. Podwiózł cie do domu, pocałował w rękę?-pyta. Matko widziała to?! Och muszę jej powiedzieć bo mi nie da spokoju. Chcę jej powiedzieć, ona musi mi powiedzieć czy to sen czy nie, czy takie rzeczy zdarzają się normalnie.
-Och Mel. Tak podwiózł mnie do domu. Miałam prawie wypadek i był tam pomógł mi i odwiózł mnie tu do domu.-zaczynam opowieść.
-To nie wszystko co masz mi do powiedzenia prawda? Zresztą i tak już dużo wiem. Twój szef dzwonił do domu. Był zmartwiony tym, że nagle rozłączyłaś się i chciał wiedzieć czy pan Prein odwiózł cie bezpiecznie do domu.-mówi triumfalnie. No tak faktycznie wie już dużo więc nie ma co owijać w bawełnę. W końcu to moja przyjaciółka.
-Och pan Known! Muszę do niego zaraz zadzwonić. Kiedy wychodziliśmy z gabinetu Preina on mnie zatrzymał kazał poczekać i wyszedł. Wtedy pan Pier zadzwonił i kiedy mu odpowiadałam na pytanie wszedł Josh wyrwał mi telefon i rozłączył się z moim szefem! Krzyknęłam na niego i zaczął mnie przedrzeźniać, że jeszcze żadna kobieta nie mówiła mu tak szybko po imieniu, a potem mnie pocałował...-mówię zawstydzona.-potem dyskutowaliśmy przy kawie, a ja palnełam straszną głupotę i uciekłam z kawiarni prawie wpadając pod samochód. Josh najwidoczniej szedł za mną i mi pomógł, potem znowu mnie pocałował i przywiózł do domu.-opowiadam. Melanie siedzi z otwartymi ustami i nic nie mówi. Przez chwilę siedzimy w ciszy gdy nie rozlega się dzwonek do drzwi. Żeby się czymś zająć biegnę otworzyć. Przed drzwiami stoi mężczyzna może po czterdziestce ubrany bardzo elegancko.
-Panna Katshine?-pyta.
-Tak to ja, w czymś mogę panu pomóc?
-Dostarczam tylko przesyłkę. Proszę i miłego wieczoru.-odpowiada mężczyzna i zaraz wsiada do samochodu bardzo podobnego do tego, którym zostałam przywieziona przez Josha pod dom. Może to jego jakiś pracownik? Wracam z powrotem do kuchni. Melanie chyba otrząsneła się z tego wyznania i zaczyna mówić.
-Och Clarisso to fantastycznie! Spodobałaś się najbogatszemu facetowi w Nowym Jorku i to na dodatek jakiemu! Nie uważasz, że to świetne wiadomości?-pyta.
-Owszem może dobre, ale spójrz na mnie, a na niego, to nie jest możliwe żebym spodobała się takiemu facetowi. Zresztą pocałowałby ledwo poznaną dziewczynę?-mówię.
-Nie mógł się już oprzeć tobie. Czasami jesteś bardzo kusząca. Nawet nie widzisz tego ilu facetów gania z tobą wzrokiem. Nie dziw się, że wpadłaś panu Preinowi w oko, a co to za paczka?-pyta. No tak zapomniałam o paczce, którą dostałam od tajemniczego mężczyzny. Zaczynam ją odpakowywać. W pudełku znajduję się sprzęt elektroniczny z firmy Apple. Matko! Kto mógł mi przysłać tak drogi sprzęt..Chyba znam odpowiedź. Biały laptop, telefon. Po co mi taki sprzęt?!
-Clarisso! Kupiłaś sobie taki drogi sprzęt?-pyta Mel.
-Nie. Nie stać mnie na takie drogie prezenty i przecież nie przysyłałabym sobie tego sama do siebie nie uważasz?-pytam. Na dnie pudełka znajduje się mała karteczka. Chcę po nią sięgnąć, ale Melanie jest pierwsza. Zaczyna głośno czytać to, co widnieje na kartce.
-Droga panno Katshine. Mam nadzieję, że prezenty się spodobały dzięki nim będzie mi łatwiej się z panią komunikować. Radzę odpowiedzieć na mojego mejla, o którym wspomniałem w samochodzie. To bardzo ważne. Proszę nie protestować i nie odsyłać sprzętu bo wiem, że pani skromność by na to pozwoliła lecz gdy to pani zrobi proszę spodziewać się nie kary. Miłego wieczoru panno Katshine. Prezes Prein.
Nie wierzę! Znowu on. Wolę nie odsyłać prezentów. Mówi moja podświadomość. Teraz nie czas na żarty! Muszę odpowiedzieć na tego mejla cokolwiek w nim jest. Melanie siedzi znów z otwartymi ustami. Jest równie zdziwiona co ja.
-Nie wiedziałam, że w tych czasach za prezenty daje się takie cuda!-mówi śmiejącym się głosem. Tak ja też nie wiedziałam o tym.
-Ja też nie wiedziałam. To bardzo drogi prezent chyba nie mogę go przyjąć.-mówię i tak też myślę.
-Nie możesz odesłać. Bo nie będzie kary cokolwiek to znaczy.-śmieje się Mel. Tak ja wiem co to za kara i chyba nie chce z niej zrezygnować. Zabieram pudełko i karteczkę i idę do swojego pokoju. Otwieram laptopa i wchodzę w skrzynkę mejlową. Już mam tam konto? No tak pan władza i kontrola o wszystko zadbał. W skrzynce są dwa mejle. Otwieram pierwszy od Josha.
Nadawca:Josh Prein
Odbiorca: Clarissa Katshine
Temat: Randkowanie
Chciałbym zaprosić panią na tradycyjną randkę, ponieważ że nie jestem zbyt doświadczony w randkach, serduszkach i kwiatkach wybrałem tradycyjną randkę u mnie jutro. Czy byłaby pani zainteresowana moją propozycją? Gdybym zaproponował to pani w samochodzie znów stwierdziłaby pani, że panią onieśmielam. Czekam z niecierpliwością na odpowiedź.
Prezes Prein.
Natychmiast biorę się za pisanie odpowiedzi.
Nadawca: Clarissa Katshine
Odbiorca: Josh Prein
Temat: Randkowanie
Dziękuje za prezent, nie trzeba było się fatygować. Telefon jeszcze posiadam, a komputer ma moja współlokatorka, Melanie. Dziękuje za zaproszenie na tradycyjną randkę. Skoro pan wie, że to tradycja to musi mieć pan jakieś pojęcie o kwiatkach, serduszkach i randkowaniu. Jestem za jutrem.
Clarissa
Na odpowiedź nie czekam długo. Jutro o siedemnastej trzydzieści przyjedzie po mnie czarny, sportowy samochód. Mogę domyślać się, że to on będzie w tym samochodzie. Sama nie wiem czy dobrze robię, ale to jedyna okazja żebym przekonała się czy na prawdę spodobałam się panu Kontroli i Władzy. Tym czasem nie chcę myśleć o dzisiejszym dniu. Zbyt dużo się wydarzyło. Znów rozboli mnie głowa i tyle będzie z tej całej nocy. Zamykam oczy i odpływam. Ktoś mnie szturcha. Szybko wstaję, to Melanie. Zaspałam do pracy?! Budzik nie zadzwonił! No tak wczoraj bawiłam się nowym telefonem i zapomniałam go nastawić. Szybko się ogarniam i z pięcio minutowym spóźnieniem pojawiam się w pracy. Zapomniałam żeby zadzwonić wczoraj do szefa. Nieźle mi się pewnie oberwie. Szybko wchodzę do jego gabinetu. Siedzi jak zwykle uśmiechnięty i radosny. Na mój widok wstaje podaje mi rękę na przywitanie.
-Przepraszam za spóźnienie panie Known, pierwszy raz to mi się zdarzyło.-mówię.-I przepraszam, że wczoraj nie poszłam z panem, ale zapomniałam powiedzieć, że po spotkaniu jestem umówiona z panem Preinem na kawę. Telefon mi się rozładował i nie mogłam do pana oddzwonić naprawdę przepraszam.-mówię.
-Och, Clarisso nic się nie stało. Wszystko w porządku. Zapomnijmy już o tym po prostu chciałem wiedzieć, że jest okej i to tyle. Proszę tu masz dokumenty z wczoraj porównaj je z tymi dziś i przynieś poprawione dobrze?-pyta, a ja potakuję i wychodzę z gabinetu. Siedząc którąś z kolei godzinę przy poprawianiu dzwoni mój nowy telefon. Nawet nie patrząc kto dzwoni podnoszę słuchawkę.
-Katshine przy telefonie.-mówię suchym głosem.
-Wszystko w porządku, Clarisso?-pyta spokojny, zmartwiony głos po drugiej stronie. Tak to musi być On. Poznałabym ten głos wszędzie.Od razu uśmiecham się jak głupia do komputera przede mną i mówię już weselszym głosem.
-Tak, dziękuję panie Kontrola.
-Panie Kontrola? Nie sądzę, że tak. Mów.-nalega.
-Wszystko w porządku. Papierkowa praca wyprowadza mnie z równowagi to wszystko.-mówię.
-Niech lepiej papiery cie nie denerwują bo oberwą w śmietniku.-mówi Josh, a ja zaczynam się śmiać do słuchawki. Och, jego telefon od razu poprawił mi humor. Jak to możliwe, że kilka słów wypowiedzianych przez tego cudownego mężczyznę zmienia mnie? Najwidoczniej miał racje. Tak na mnie działa. Jego głos, wzrok, dotyk. Wszystko.
-Widzę, że już pani lepiej. Cieszę się, że miałem okazji poprawić pani humor. Do zobaczenia.-mówi i rozłącza się. Niepokoi mnie to. Czy zawsze tak robi? Z zabawnego, radosnego pocieszyciela robi się taki poważny, władczy? Może nie zna się na tym i pierwszy raz spotyka się z taką osobą jak ja? Przecież sam mówił, że nie ma pojęcia o randkowaniu ani niczym takim, że on inaczej podchodzi do związków. Co, to może znaczyć? Na pewno dziś się tego dowiem. Nie może zawładnąć mną moje onieśmielenie. Po jego telefonie zabieram z powrotem się do poprawiania dokumentów. Kończę to przed siedemnastą piętnaście, szybko oddaje szefowi i jestem wolna. Biegnę do łazienki poprawiam włosy nakładam troszkę błyszczyku i tuszu. Zazwyczaj tak się nie szykuję, ale to ma być randka w Jego domu. Ze swoich ciuchów do pracy rozbieram się i ubieram w fiołkową sukienkę i białe szpilki, które miałam wczoraj na spotkaniu biznesowym. Biorę torebkę i idę w głąb korytarza. Po drodze spotykam moją dobrą koleżankę z pracy Katy. Od razu rzuca papiery na mój widok i otwiera szeroko usta.
-Clarisso jak ty wyglądasz oszałamiająco! Wychodzisz już?-pyta.
-Dzięki Katy, tak wychodzę.-odpowiadam z wielką dumą, że wyglądam nieziemsko i zwalę tym Josha.
-Randka?-pyta zaciekawiona.
-Owszem.
-Ty i randki? Od kiedy? W końcu ktoś ci się spodobał?-tak to właśnie Katy. Bezpośrednia. Zresztą ona dobrze wie, że nikt mi się nie podobał już od bardzo dawna i to nowość, że idę na randkę, ale jeśli powiem, że z Joshem to może mi nie uwierzyć, a jeśli uwierzy będzie pewnie bardzo zazdrosna i zmieni nastawienie do mnie. Przecież to ona jest największą plotkarą, co do niego. To ona chciała jechać na spotkanie zamiast mnie. Była obrażona na mnie wczoraj. Widocznie dziś jej przeszło, ale niestety znowu ją załamię. Trudno on jest mój! Krzyczy moja podświadomość.
-Z Joshem Preinem. Przepraszam, ale śpieszę się czeka na mnie przed biurem, a nie chce się spóźnić. Josh jest bardzo punktualny i nie toleruje spóźnialstwa.-kłamie bo chce sprawić wrażenie jak dobrze go znam, a w głębi duszy wiem, że to co powiedziałam może być kłamstwem albo prawdą i, że nie znam Josha tak bardzo jak bym chciała. Katy znowu otwiera szeroko usta i chce mi coś powiedzieć, ale mijam ją szybko i macham na do widzenia. Biegnę po schodach prawie się przewracając i na samym dole ktoś mnie łapie. Mam nadzieję, że to Josh, ale tym razem ten dotyk nie przyprawia mnie o gęsią skórkę. To mężczyzna, który wczoraj przywiózł mi paczkę do Josha. Kim on jest? Śledzi mnie? Spoglądam za siebie. W korytarzu stoją Katy, mój szef i koleżanki Katy, które też szaleją za Joshem jak Katy, która jest teraz bardzo naburmuszona. Pewnie pomyśli, że kłamię bo przecież miał czekać na mnie Josh, a nie jakiś facet po czterdziestce. Oczywiście też jest przystojny, ale nie tak bardzo jak młody dwudziestosześcio letni biznesmen. Chcąc potwierdzić to, że naprawdę mam randkę z Joshem pytam mężczyznę.
-Myślałam, że Josh przyjedzie po mnie.-mówię.
-Pan Prein czeka na panią zniecierpliwiony w umówionym miejscu. Mam panią tam dostarczyć, zapraszam ze mną.-popędza mnie nieznajomy. Poprawiam raz jeszcze sukienkę i włosy i rozradowana, że wszyscy stojący za mną słyszeli tę wymianę zdań ruszam za nieznajomym mężczyzną, który pracuję widocznie dla Josha. Kiedy wychodzę słyszę głos Katy.
-Słyszałyście dziewczyny! Josh Prein na randce z naszą Clarissą, nie wierzę chyba w to przecież to ja miałam teraz iść na tą randkę!-krzyczy w tle. Ja już nie przejmuje się tym wsiadam do samochodu i ruszamy w stronę lotniska. Przez chwilę zastanawiam się czemu. Przecież Josh mieszka w Nowym Jorku tak? Zaciekawiona pytam kierowcę.
-Dokąd jedziemy?
-Na lotnisko, panno Katshine. Wybaczy pani nie przedstawiłem się. Jestem Marcus. Ochroniarz, szofer i czasami doradca pana Preina.-no tak teraz już wszystko jasne. Chwila! Po, co na te lotnisko. Nie chce wylatywać z Nowego Jorku z prawie nieznanym facetem. Niby mam weekend wolny, ale nie, nie.
-Pan Prein mieszka na lotnisku?-pytam z ironią w głosie. Zabrzmiało to śmiesznie. Pan Marcus wybucha śmiechem i natychmiast odpowiada.
-Nie, oczywiście, że nie mieszka na lotnisku. Tam czeka na panią. Nic więcej nie wiem.-Chwilę potem jesteśmy już na lotnisku idziemy w kierunku prywatnych pasów startowych. Niektórzy mają swoje samoloty, helikoptery czy inne maszyny lotne i mają tu na nowojorskim lotnisku swoje wykupione prywatne pasy startowe. Kierujemy się wraz z Marcusem na pas o nazwie "Prein" no tak ma własny samolot. W dala widzę go stojącego przy dużym helikopterze. Marcus zostawia mnie bym dalej poszła sama. Nie wiem gdzie lecę, co tu w ogóle robię. Może faktycznie Katy nadaje się bardziej niż ja na randkę z Joshem. Kiedy jestem już bardzo blisko Josh składa na mych ustach delikatny pocałunek.
WAŻNA WIADOMOŚĆ!
Dla tych, co mają konta na Wattpadzie (nie tylko, ale głównie) tu jest link do mojej powieści pisanej tam. Jest troszkę inna, pozmieniana, ale tylko na lepsze. Prosiłabym o głosy, szczere komentarze i po prostu czytanie mych "dzieł". Zapraszam też do obserwowania mnie na bieżąco i dodawania mojej historii do Waszych bibliotek ;)
https://www.wattpad.com/myworks/42446449-pan-wszech%C5%9Bwiata
-Widziałam!-krzyczy radosna jak wcześniej kiedy weszłam do domu.
-Co widziałaś?-pytam zdezorientowana. Co ona mogła widzieć?
-Was. Podwiózł cie do domu, pocałował w rękę?-pyta. Matko widziała to?! Och muszę jej powiedzieć bo mi nie da spokoju. Chcę jej powiedzieć, ona musi mi powiedzieć czy to sen czy nie, czy takie rzeczy zdarzają się normalnie.
-Och Mel. Tak podwiózł mnie do domu. Miałam prawie wypadek i był tam pomógł mi i odwiózł mnie tu do domu.-zaczynam opowieść.
-To nie wszystko co masz mi do powiedzenia prawda? Zresztą i tak już dużo wiem. Twój szef dzwonił do domu. Był zmartwiony tym, że nagle rozłączyłaś się i chciał wiedzieć czy pan Prein odwiózł cie bezpiecznie do domu.-mówi triumfalnie. No tak faktycznie wie już dużo więc nie ma co owijać w bawełnę. W końcu to moja przyjaciółka.
-Och pan Known! Muszę do niego zaraz zadzwonić. Kiedy wychodziliśmy z gabinetu Preina on mnie zatrzymał kazał poczekać i wyszedł. Wtedy pan Pier zadzwonił i kiedy mu odpowiadałam na pytanie wszedł Josh wyrwał mi telefon i rozłączył się z moim szefem! Krzyknęłam na niego i zaczął mnie przedrzeźniać, że jeszcze żadna kobieta nie mówiła mu tak szybko po imieniu, a potem mnie pocałował...-mówię zawstydzona.-potem dyskutowaliśmy przy kawie, a ja palnełam straszną głupotę i uciekłam z kawiarni prawie wpadając pod samochód. Josh najwidoczniej szedł za mną i mi pomógł, potem znowu mnie pocałował i przywiózł do domu.-opowiadam. Melanie siedzi z otwartymi ustami i nic nie mówi. Przez chwilę siedzimy w ciszy gdy nie rozlega się dzwonek do drzwi. Żeby się czymś zająć biegnę otworzyć. Przed drzwiami stoi mężczyzna może po czterdziestce ubrany bardzo elegancko.
-Panna Katshine?-pyta.
-Tak to ja, w czymś mogę panu pomóc?
-Dostarczam tylko przesyłkę. Proszę i miłego wieczoru.-odpowiada mężczyzna i zaraz wsiada do samochodu bardzo podobnego do tego, którym zostałam przywieziona przez Josha pod dom. Może to jego jakiś pracownik? Wracam z powrotem do kuchni. Melanie chyba otrząsneła się z tego wyznania i zaczyna mówić.
-Och Clarisso to fantastycznie! Spodobałaś się najbogatszemu facetowi w Nowym Jorku i to na dodatek jakiemu! Nie uważasz, że to świetne wiadomości?-pyta.
-Owszem może dobre, ale spójrz na mnie, a na niego, to nie jest możliwe żebym spodobała się takiemu facetowi. Zresztą pocałowałby ledwo poznaną dziewczynę?-mówię.
-Nie mógł się już oprzeć tobie. Czasami jesteś bardzo kusząca. Nawet nie widzisz tego ilu facetów gania z tobą wzrokiem. Nie dziw się, że wpadłaś panu Preinowi w oko, a co to za paczka?-pyta. No tak zapomniałam o paczce, którą dostałam od tajemniczego mężczyzny. Zaczynam ją odpakowywać. W pudełku znajduję się sprzęt elektroniczny z firmy Apple. Matko! Kto mógł mi przysłać tak drogi sprzęt..Chyba znam odpowiedź. Biały laptop, telefon. Po co mi taki sprzęt?!
-Clarisso! Kupiłaś sobie taki drogi sprzęt?-pyta Mel.
-Nie. Nie stać mnie na takie drogie prezenty i przecież nie przysyłałabym sobie tego sama do siebie nie uważasz?-pytam. Na dnie pudełka znajduje się mała karteczka. Chcę po nią sięgnąć, ale Melanie jest pierwsza. Zaczyna głośno czytać to, co widnieje na kartce.
-Droga panno Katshine. Mam nadzieję, że prezenty się spodobały dzięki nim będzie mi łatwiej się z panią komunikować. Radzę odpowiedzieć na mojego mejla, o którym wspomniałem w samochodzie. To bardzo ważne. Proszę nie protestować i nie odsyłać sprzętu bo wiem, że pani skromność by na to pozwoliła lecz gdy to pani zrobi proszę spodziewać się nie kary. Miłego wieczoru panno Katshine. Prezes Prein.
Nie wierzę! Znowu on. Wolę nie odsyłać prezentów. Mówi moja podświadomość. Teraz nie czas na żarty! Muszę odpowiedzieć na tego mejla cokolwiek w nim jest. Melanie siedzi znów z otwartymi ustami. Jest równie zdziwiona co ja.
-Nie wiedziałam, że w tych czasach za prezenty daje się takie cuda!-mówi śmiejącym się głosem. Tak ja też nie wiedziałam o tym.
-Ja też nie wiedziałam. To bardzo drogi prezent chyba nie mogę go przyjąć.-mówię i tak też myślę.
-Nie możesz odesłać. Bo nie będzie kary cokolwiek to znaczy.-śmieje się Mel. Tak ja wiem co to za kara i chyba nie chce z niej zrezygnować. Zabieram pudełko i karteczkę i idę do swojego pokoju. Otwieram laptopa i wchodzę w skrzynkę mejlową. Już mam tam konto? No tak pan władza i kontrola o wszystko zadbał. W skrzynce są dwa mejle. Otwieram pierwszy od Josha.
Nadawca:Josh Prein
Odbiorca: Clarissa Katshine
Temat: Randkowanie
Chciałbym zaprosić panią na tradycyjną randkę, ponieważ że nie jestem zbyt doświadczony w randkach, serduszkach i kwiatkach wybrałem tradycyjną randkę u mnie jutro. Czy byłaby pani zainteresowana moją propozycją? Gdybym zaproponował to pani w samochodzie znów stwierdziłaby pani, że panią onieśmielam. Czekam z niecierpliwością na odpowiedź.
Prezes Prein.
Natychmiast biorę się za pisanie odpowiedzi.
Nadawca: Clarissa Katshine
Odbiorca: Josh Prein
Temat: Randkowanie
Dziękuje za prezent, nie trzeba było się fatygować. Telefon jeszcze posiadam, a komputer ma moja współlokatorka, Melanie. Dziękuje za zaproszenie na tradycyjną randkę. Skoro pan wie, że to tradycja to musi mieć pan jakieś pojęcie o kwiatkach, serduszkach i randkowaniu. Jestem za jutrem.
Clarissa
Na odpowiedź nie czekam długo. Jutro o siedemnastej trzydzieści przyjedzie po mnie czarny, sportowy samochód. Mogę domyślać się, że to on będzie w tym samochodzie. Sama nie wiem czy dobrze robię, ale to jedyna okazja żebym przekonała się czy na prawdę spodobałam się panu Kontroli i Władzy. Tym czasem nie chcę myśleć o dzisiejszym dniu. Zbyt dużo się wydarzyło. Znów rozboli mnie głowa i tyle będzie z tej całej nocy. Zamykam oczy i odpływam. Ktoś mnie szturcha. Szybko wstaję, to Melanie. Zaspałam do pracy?! Budzik nie zadzwonił! No tak wczoraj bawiłam się nowym telefonem i zapomniałam go nastawić. Szybko się ogarniam i z pięcio minutowym spóźnieniem pojawiam się w pracy. Zapomniałam żeby zadzwonić wczoraj do szefa. Nieźle mi się pewnie oberwie. Szybko wchodzę do jego gabinetu. Siedzi jak zwykle uśmiechnięty i radosny. Na mój widok wstaje podaje mi rękę na przywitanie.
-Przepraszam za spóźnienie panie Known, pierwszy raz to mi się zdarzyło.-mówię.-I przepraszam, że wczoraj nie poszłam z panem, ale zapomniałam powiedzieć, że po spotkaniu jestem umówiona z panem Preinem na kawę. Telefon mi się rozładował i nie mogłam do pana oddzwonić naprawdę przepraszam.-mówię.
-Och, Clarisso nic się nie stało. Wszystko w porządku. Zapomnijmy już o tym po prostu chciałem wiedzieć, że jest okej i to tyle. Proszę tu masz dokumenty z wczoraj porównaj je z tymi dziś i przynieś poprawione dobrze?-pyta, a ja potakuję i wychodzę z gabinetu. Siedząc którąś z kolei godzinę przy poprawianiu dzwoni mój nowy telefon. Nawet nie patrząc kto dzwoni podnoszę słuchawkę.
-Katshine przy telefonie.-mówię suchym głosem.
-Wszystko w porządku, Clarisso?-pyta spokojny, zmartwiony głos po drugiej stronie. Tak to musi być On. Poznałabym ten głos wszędzie.Od razu uśmiecham się jak głupia do komputera przede mną i mówię już weselszym głosem.
-Tak, dziękuję panie Kontrola.
-Panie Kontrola? Nie sądzę, że tak. Mów.-nalega.
-Wszystko w porządku. Papierkowa praca wyprowadza mnie z równowagi to wszystko.-mówię.
-Niech lepiej papiery cie nie denerwują bo oberwą w śmietniku.-mówi Josh, a ja zaczynam się śmiać do słuchawki. Och, jego telefon od razu poprawił mi humor. Jak to możliwe, że kilka słów wypowiedzianych przez tego cudownego mężczyznę zmienia mnie? Najwidoczniej miał racje. Tak na mnie działa. Jego głos, wzrok, dotyk. Wszystko.
-Widzę, że już pani lepiej. Cieszę się, że miałem okazji poprawić pani humor. Do zobaczenia.-mówi i rozłącza się. Niepokoi mnie to. Czy zawsze tak robi? Z zabawnego, radosnego pocieszyciela robi się taki poważny, władczy? Może nie zna się na tym i pierwszy raz spotyka się z taką osobą jak ja? Przecież sam mówił, że nie ma pojęcia o randkowaniu ani niczym takim, że on inaczej podchodzi do związków. Co, to może znaczyć? Na pewno dziś się tego dowiem. Nie może zawładnąć mną moje onieśmielenie. Po jego telefonie zabieram z powrotem się do poprawiania dokumentów. Kończę to przed siedemnastą piętnaście, szybko oddaje szefowi i jestem wolna. Biegnę do łazienki poprawiam włosy nakładam troszkę błyszczyku i tuszu. Zazwyczaj tak się nie szykuję, ale to ma być randka w Jego domu. Ze swoich ciuchów do pracy rozbieram się i ubieram w fiołkową sukienkę i białe szpilki, które miałam wczoraj na spotkaniu biznesowym. Biorę torebkę i idę w głąb korytarza. Po drodze spotykam moją dobrą koleżankę z pracy Katy. Od razu rzuca papiery na mój widok i otwiera szeroko usta.
-Clarisso jak ty wyglądasz oszałamiająco! Wychodzisz już?-pyta.
-Dzięki Katy, tak wychodzę.-odpowiadam z wielką dumą, że wyglądam nieziemsko i zwalę tym Josha.
-Randka?-pyta zaciekawiona.
-Owszem.
-Ty i randki? Od kiedy? W końcu ktoś ci się spodobał?-tak to właśnie Katy. Bezpośrednia. Zresztą ona dobrze wie, że nikt mi się nie podobał już od bardzo dawna i to nowość, że idę na randkę, ale jeśli powiem, że z Joshem to może mi nie uwierzyć, a jeśli uwierzy będzie pewnie bardzo zazdrosna i zmieni nastawienie do mnie. Przecież to ona jest największą plotkarą, co do niego. To ona chciała jechać na spotkanie zamiast mnie. Była obrażona na mnie wczoraj. Widocznie dziś jej przeszło, ale niestety znowu ją załamię. Trudno on jest mój! Krzyczy moja podświadomość.
-Z Joshem Preinem. Przepraszam, ale śpieszę się czeka na mnie przed biurem, a nie chce się spóźnić. Josh jest bardzo punktualny i nie toleruje spóźnialstwa.-kłamie bo chce sprawić wrażenie jak dobrze go znam, a w głębi duszy wiem, że to co powiedziałam może być kłamstwem albo prawdą i, że nie znam Josha tak bardzo jak bym chciała. Katy znowu otwiera szeroko usta i chce mi coś powiedzieć, ale mijam ją szybko i macham na do widzenia. Biegnę po schodach prawie się przewracając i na samym dole ktoś mnie łapie. Mam nadzieję, że to Josh, ale tym razem ten dotyk nie przyprawia mnie o gęsią skórkę. To mężczyzna, który wczoraj przywiózł mi paczkę do Josha. Kim on jest? Śledzi mnie? Spoglądam za siebie. W korytarzu stoją Katy, mój szef i koleżanki Katy, które też szaleją za Joshem jak Katy, która jest teraz bardzo naburmuszona. Pewnie pomyśli, że kłamię bo przecież miał czekać na mnie Josh, a nie jakiś facet po czterdziestce. Oczywiście też jest przystojny, ale nie tak bardzo jak młody dwudziestosześcio letni biznesmen. Chcąc potwierdzić to, że naprawdę mam randkę z Joshem pytam mężczyznę.
-Myślałam, że Josh przyjedzie po mnie.-mówię.
-Pan Prein czeka na panią zniecierpliwiony w umówionym miejscu. Mam panią tam dostarczyć, zapraszam ze mną.-popędza mnie nieznajomy. Poprawiam raz jeszcze sukienkę i włosy i rozradowana, że wszyscy stojący za mną słyszeli tę wymianę zdań ruszam za nieznajomym mężczyzną, który pracuję widocznie dla Josha. Kiedy wychodzę słyszę głos Katy.
-Słyszałyście dziewczyny! Josh Prein na randce z naszą Clarissą, nie wierzę chyba w to przecież to ja miałam teraz iść na tą randkę!-krzyczy w tle. Ja już nie przejmuje się tym wsiadam do samochodu i ruszamy w stronę lotniska. Przez chwilę zastanawiam się czemu. Przecież Josh mieszka w Nowym Jorku tak? Zaciekawiona pytam kierowcę.
-Dokąd jedziemy?
-Na lotnisko, panno Katshine. Wybaczy pani nie przedstawiłem się. Jestem Marcus. Ochroniarz, szofer i czasami doradca pana Preina.-no tak teraz już wszystko jasne. Chwila! Po, co na te lotnisko. Nie chce wylatywać z Nowego Jorku z prawie nieznanym facetem. Niby mam weekend wolny, ale nie, nie.
-Pan Prein mieszka na lotnisku?-pytam z ironią w głosie. Zabrzmiało to śmiesznie. Pan Marcus wybucha śmiechem i natychmiast odpowiada.
-Nie, oczywiście, że nie mieszka na lotnisku. Tam czeka na panią. Nic więcej nie wiem.-Chwilę potem jesteśmy już na lotnisku idziemy w kierunku prywatnych pasów startowych. Niektórzy mają swoje samoloty, helikoptery czy inne maszyny lotne i mają tu na nowojorskim lotnisku swoje wykupione prywatne pasy startowe. Kierujemy się wraz z Marcusem na pas o nazwie "Prein" no tak ma własny samolot. W dala widzę go stojącego przy dużym helikopterze. Marcus zostawia mnie bym dalej poszła sama. Nie wiem gdzie lecę, co tu w ogóle robię. Może faktycznie Katy nadaje się bardziej niż ja na randkę z Joshem. Kiedy jestem już bardzo blisko Josh składa na mych ustach delikatny pocałunek.
WAŻNA WIADOMOŚĆ!
Dla tych, co mają konta na Wattpadzie (nie tylko, ale głównie) tu jest link do mojej powieści pisanej tam. Jest troszkę inna, pozmieniana, ale tylko na lepsze. Prosiłabym o głosy, szczere komentarze i po prostu czytanie mych "dzieł". Zapraszam też do obserwowania mnie na bieżąco i dodawania mojej historii do Waszych bibliotek ;)
https://www.wattpad.com/myworks/42446449-pan-wszech%C5%9Bwiata
piątek, 19 czerwca 2015
Pan Wrzechświata #4
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam dużo na głowie i problem z komputerem, ale teraz mam dla Was długiii rozdział w ramach przeprosin :)
Mój szef lekko zdezorientowany, szybko pyta.
-Zna pan moją asystentke?-pyta zdziwiony.
-Owszem. Poznałem panią Clarisse na wręczeniu dyplomów studentom oraz przy stoisku z winami.-uśmiecha się Josh myśląc, że tym co powiedział zawstydzi mnie, ale ja ani drgnę. Przegrany zaprasza nas abyśmy usiedli. Tak też robimy. Pan Pier chwilę dyskutuje na temat win z Joshem, a on widocznie jest w swoim żywiole bo opowiada o jakiś winach. Chyba dobrze się zna na winach. Ja nie wiedząc co robić zaczynam rozglądać się po całym biurze aż znajduję punkt, który przykuwa moją uwagę. To obraz. Jest bardzo piękny. Spodobał mi się i zaczynam przyglądać mu się z fascynacją. Ciekawa jestem kto go namalował. Chciałabym taki u siebie w pokoju. Nadawałby się idealnie, to właśnie moje klimaty. Panowie zauważając moją fascynacje z jaką przyglądam się obrazowi natychmiast przestają rozmowiać o winach, a Josh zaczyna znowu.
-Ciekawi coś panią tak bardzo w moim gabinecie?-pyta.
-Nie. Tylko się rozglądam, piękne wnętrze.-odpowiadam, dalej nie dając po sobie poznać jak mi gorąco na myśl, że rozmawiam z takim człowiekiem jakim jest Josh. Jak on potrafi zawstydzić i mnie onieśmielić. Po tych słowach zaczeło się całe przedstawienie. Papiery, umowy, podpisywanie, przeglądanie. Kiedy nagle pan Pier odzywa się.
-Przepraszam panie Prein chciałbym skorzystać z toalety gdzie ona jest?-pyta. Josh wciska jakiś przycisk na telefonie i w drzwiach pojawia się młoda dziewczyna, która prowadziła nas tu do biura. O nie teraz zostanę z nim sam na sam w jego biurze.
-Avry zaprowadzi pana.-odpowiada Josh. Pier wyszedł, a ja siedze i spoglądam ukradkiem na ten cudowny obraz. Josh znów próbując mnie onieśmielić odzywa się.
-Wygląda pani kwitnąco panno Katshine.-mówi. Czy pani oczy uciekając od mojego wzroku biegną do tego obrazu?-wskazuje na obraz, który bardzo mi się spodobał. Nie chcąc dać się wkopać, że uciekam wzrokiem od jego wzroku przytakuje.
-Obraz jest fantastyczny i przykuł moją uwagę.
-Verro Mantigaine namalował go. Również uważam, że jest fantastyczny. Szkoda, że tak rzadko spogląda pani na mnie chciałbym częściej patrzeć na te piękne oczy.-mówi lekko uśmiechając się, a ja już nie panując nad sobą czerwienie się jak burak. Muszę coś odpowiedzieć. Nie. Koniec myślenia po prostu powiem to co mi ślina na język przyniesie. Im dłużej się zastanawiam co odpowiadać jest gorzej. Trudno czasami mam nie wyparzony język, ale przynajmniej będę sobą.
-Mówiłam panu, bardzo mnie pan onieśmiela.-odpowiadam.
-To dobrze czy źle?-pyta.
-Sama nie wiem może dla pana dobrze bo ma pan okazje do śmiania się z moich czerwonych policzków, a dla mnie źle bo się zawstydzam i żyję ze świadomością, że właśnie napawa się pan widokiem czerwonych policzków.
-Och! Cóż za monolog panno Katshine.-uśmiecha się Josh.-Aż tak na panią działam?-pyta rozbawiony.
-Możliwe.-kiedy Josh chciał coś powiedzieć do biura wszedł pan Pier. Z powrotem wróciłam do powagi i moich przypudrowanych brązem policzków. Po godzinie lub dwóch i omówieniu całej tej sprawy mogliśmy opuścić biuro pana Preina. Wychodząc zostałam złapana za ramię i wciągnięta z powrotem do gabinetu Josha. Trzyma mnie za ramiona i patrzy na mnie uważnie. Tym razem nie spuszczam z niego wzroku. Nie wiem co się teraz dzieję, ale napewno nie to na co jestem gotowa.
-Poczekaj sekundkę.-mówi szeptem i wypuszcza mnie z uścisku. Wychodzi z gabinetu, a ja stoję w tym samym miejscu nie wiedząc co się dzieję. Co z moim szefem pewnie się dziwi czemu nie pojechałam z nim. W sumie po spotkaniu miałam mieć wolne więc akurat teraz już nie ważne co robię. Słyszę telefon dzwoniący z torebki. Tak to napewno pan Known. Szybko swoimi drżącymi rękami odnajduję telefon i odbieram.
-Wszystko w porządku Clarisso? Pan Prein powiedział, że jesteście umówieni na kawę po spotkaniu. Wrócisz sama do domu?-pyta pan Known. No tak mój troszczący się o wszystkich pracowników szef. Zaczynam odpowiadać kiedy do gabinetu wraca Josh.
-Tak, spokojnie poradzę sobie..-nie zdążyłam dokończyć kiedy Josh wyrywa mi telefon z ręki, rozłącza się i odkłada na biurko. Co to miało być?! Nie panując nad sobą krzyczę.
-Josh!-o nie. Powiedziałam mu po imieniu.
-Och, pierwszy raz spotykam się z kobietą tak szybko mówiącą do mnie po imieniu.-zawaliłam. Przecież byłam taka poukładana, a ja po imieniu. Nie czekając długo na to aż coś powiem staje tuż obok mnie przyciąga i zaczyna mnie całować. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale przecież to było od początku wiadome, że ten jego wzrok, to jak patrzył. Może Melanie miała rację i wpadłam mu w oko? No przecież bez powodu by mnie nie całował. Nie zastanawiając się dłużej oddaje się tej cudownej, przyjemnej chwili. Przez dłuższą chwilę całujemy się. Po całym wydarzeniu wypuścił mnie z objęcia i znów spojrzał na mnie tym wzrokiem. Nie wiem co on może oznaczać może jakieś błaganie, ale o co? Stoję jak słup i nie wiem, co odpowiedzieć na to co się stało. Długo nie stoimy w milczeniu. Josh stojący dalej blisko mnie bierze rękoma moją twarz odchyla w górę tak żebym patrzyła na niego.
-Teraz będziesz się na mnie patrzyła?-pyta.
-A co jeśli nie będę tego robiła?-odpowiadam pytaniem.
-Będę robił to.-bierze moją twarz i przyciąga do swojej i znów mnie całuje. Hm w sumie mogę na niego nie patrzeć. Dostane fajną kare za to. Zaczynam się śmiać i natychmiast puszcza moją twarz.
-Taki jestem zabawny Clarisso?-pyta.
-Pierwszy raz spotykam się z mężczyzną, który tak szybko zwraca się do mnie po imieniu.-przedrzeźniam go.
-Och! Proszę nie oszukiwać się bo nie wychodzi to pani.-uśmiecha się.
-Co pan w ogóle robi ze mną? Całuje pan tak każdą nieznaną dziewczynę?-pytam śmiało.
-Nie. Tylko taką co bardzo kusiła i mi się spodobała.
-Nie jestem taka...nie mogłam się spodobać tobie. Było wiele innych ładnych, śmiałych nie rumieniących się dziewczyn na sali.-mówię.
-Ale to nie była loteria na dziewczyny Clarisso.-mówi uśmiechając się.-A ja nie wybierałem sobie tam, która mi się spodoba, a która nie. Ty wyróżniałaś się bardzo z tłumu. Jako jedyna nie chcesz patrzeć mi w oczy nawet kiedy przemawiałem nie patrzyłaś sie na mnie. To było irytujące.
-Nie mogę ci patrzeć w oczy. Mówiłam ci już.
-Więc będą kary.-odpowiada.-A teraz chce cie zaprosić na kawę.-mówi.
-Czemu?-pytam choć moje pytanie jest bezsensowne. Po to żeby wypić z tobą kawe? Podpowiada mi umysł. Już żałuję, że zadałam to pytanie. Josh uśmiecha się szeroko i odpowiada.
-Czemu? Po co ludzie chodzą na kawe się pytasz? No nie wiem może żeby napić się kawy Clarisso nie uważasz?-pyta ironicznie.
-Oczywiście, ale czemu chcesz iść na tą kawe?
-Żeby cie poznać Clarisso. Pytałaś czy całuje tak każdą nieznaną dziewczynę więc zabieram cie na kawę żebyś mogła uznać, że się znamy i całuje tylko dziewczynę, którą znam i mi się podoba jasne?-pyta.
-Tak, oczywiście, że jasne.-odpowiadam. Dziwię się sama sobie jeszcze jak tu weszłam bałam wypowiedzieć się jakiego kolwiek słowa bo tak mnie onieśmielał Josh.Teraz rozmawiamy normalnie jak normalni ludzie o pocałunku mający miejsce w biurze Josha Preina miliardera całującego nieznaną szarą myszkę. To musi być sen. Uderzam się w kawiarni w głowę. Zszokowany Josh od razu pyta.
-To tik nerwowy? Jeśli tak musisz się tego oduczyć.-uśmiecha się.
-Nie. Przepraszam pewnie okropnie to wyglądało i przyniosłam ci wstyd.
-Nikt nie patrzył na to. Czemu uderzyłaś się w głowę? Jeśli można wiedzieć. Nie chce żebyś robiła sobie krzywdę.-mówi.
-Bo to nie prawda. To taki sen. Brzmi to dziecinnie, ale takie rzeczy nie zdarzają się w normalnym świecie.-mówię przygnębionym głosem. Czuję się przygnębiona.
-Jakie rzeczy?
-Ty. Nie codziennie spotyka się kogoś kto tak onieśmiela, a po paru spotkaniach i to przez przypadek całuje obcą osobę, a ja i ty to takie przeciwieństwa nie zechcesz mnie jeśli w ogóle mnie chcesz. Och matko! Nie. Ja muszę iść. Przepraszam.-szybko nie czekając na jego reakcję zabieram torebkę i uciekam z kawiarni. Jak mogłam palnąć taką głupotę. Przecież wiadome jest, że nie chce mnie, a ja powiedziałam taką głupotę. Wstyd mi za siebie. Przystojny miliarder i nie piękna asystentka Piera Knowna. Brzmi tak okropnie jak tylko może. Zresztą napewno nie pocałował mnie tak o. Może czegoś oczekuje ode mnie. Nie patrząc jak idę i gdzie idę słyszę pisk samochodu i widzę siebie na środku ulicy. Lekko się chwieje i upadam na ziemie. Nic mi nie jest, ale jak mogłam być tak nie uważna. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu. To On. W tle słychać krzyki kierowcy i spokojny głos Josha.
-Proszę nie krzyczeć. Zagapiła się dziewczyna. Nie pierwsza, nie ostatnia. Proszę wybaczyć za zamieszanie.-mówi i podnosi mnie z ulicy. Czuję się upokorzona. Kiedy Josh ciągnię mnie gdzieś gdzie nie ma ludzi na prawdę źle się czuje i moje myśli są coraz gorsze czuje jakby moja głowa miała wybuchnąć. Idę ze spuszczoną głową i czuję na swojej tali jego dotyk. Dalej mnie prowadzi w stronę alejki gdzie ludzi już prawie w ogóle nie ma. Nagle zatrzymuję się. Unosi moją twarz tak, że muszę na niego patrzeć i mówi spokojnym, cichym głosem.
-Może i nie jestem taki jak sobie wyobrażasz bo nie spotkałem wcześniej takiej dziewczyny jaką jesteś ty. Może i jesteś onieśmielona mną, ale czasami masz niewyparzony język, może i masz w niektórych sprawach rację,ale nie zostawię cie tak szybko i może jesteś nie ostrożna, ale dalej mi się podobasz.-mówi i nie czekając na moją odpowiedź bierze mnie w objęcia i całuje. Odwzajemniam pocałunek. Tak spodobał mi się. Ten poważny, ale i zabawny niby sztywniak jak mówi Melanie, ten jakże niby romantyczny, ale poukładany, chcący rządzić ludźmi i teraz chyba mną. Ten skrywający sekrety, tajemniczy wzrok. Tak spodobał mi się cały. Tak ten pan miliarder właśnie całuje zwykłą asystentkę jakiegoś tam szefa. Czy dalej uważam, że to sen? Tak. Stoimy tak chwilkę gdy znowu wypuszcza mnie z objęć.
-Chodź, odwioze cie do domu. Okej?-pyta, a ja nie myśląc nawet skąd zna mój adres potakuje. Bierze mnie za ręke i prowadzi do czarnego samochodu. Wsiadam, a zaraz koło mnie siada Josh. Jedziemy ulicami, a ja nie chcąc już myśleć za dużo bo może się dla mnie znowu skończyć źle zamykam oczy. Czyjeś dłonie gładzą mój policzek. Natychmiast otwieram oczy. Musiałam usnąć. Matko! Mówiłam coś przez sen? Chrapałam?!
-Wstawaj księżniczko, twój dom zgadza się?-pyta.
-Tak dziękuje za podrzucenie mnie pod dom.
-Odpisz potem na mejl.-mówi.
-Mejl?
-Tak czeka na ciebie w domu ode mnie. Zgoda? Nie chce wprawić cie w onieśmielenie.
-Zgoda.
-Dozobaczenia Clarisso.-bierze moją dłoń i składa na niej delikatny pocałunek.
-Dozobaczenia Joshu.-odpowiadam i wysiadam z samochodu.
Mój szef lekko zdezorientowany, szybko pyta.
-Zna pan moją asystentke?-pyta zdziwiony.
-Owszem. Poznałem panią Clarisse na wręczeniu dyplomów studentom oraz przy stoisku z winami.-uśmiecha się Josh myśląc, że tym co powiedział zawstydzi mnie, ale ja ani drgnę. Przegrany zaprasza nas abyśmy usiedli. Tak też robimy. Pan Pier chwilę dyskutuje na temat win z Joshem, a on widocznie jest w swoim żywiole bo opowiada o jakiś winach. Chyba dobrze się zna na winach. Ja nie wiedząc co robić zaczynam rozglądać się po całym biurze aż znajduję punkt, który przykuwa moją uwagę. To obraz. Jest bardzo piękny. Spodobał mi się i zaczynam przyglądać mu się z fascynacją. Ciekawa jestem kto go namalował. Chciałabym taki u siebie w pokoju. Nadawałby się idealnie, to właśnie moje klimaty. Panowie zauważając moją fascynacje z jaką przyglądam się obrazowi natychmiast przestają rozmowiać o winach, a Josh zaczyna znowu.
-Ciekawi coś panią tak bardzo w moim gabinecie?-pyta.
-Nie. Tylko się rozglądam, piękne wnętrze.-odpowiadam, dalej nie dając po sobie poznać jak mi gorąco na myśl, że rozmawiam z takim człowiekiem jakim jest Josh. Jak on potrafi zawstydzić i mnie onieśmielić. Po tych słowach zaczeło się całe przedstawienie. Papiery, umowy, podpisywanie, przeglądanie. Kiedy nagle pan Pier odzywa się.
-Przepraszam panie Prein chciałbym skorzystać z toalety gdzie ona jest?-pyta. Josh wciska jakiś przycisk na telefonie i w drzwiach pojawia się młoda dziewczyna, która prowadziła nas tu do biura. O nie teraz zostanę z nim sam na sam w jego biurze.
-Avry zaprowadzi pana.-odpowiada Josh. Pier wyszedł, a ja siedze i spoglądam ukradkiem na ten cudowny obraz. Josh znów próbując mnie onieśmielić odzywa się.
-Wygląda pani kwitnąco panno Katshine.-mówi. Czy pani oczy uciekając od mojego wzroku biegną do tego obrazu?-wskazuje na obraz, który bardzo mi się spodobał. Nie chcąc dać się wkopać, że uciekam wzrokiem od jego wzroku przytakuje.
-Obraz jest fantastyczny i przykuł moją uwagę.
-Verro Mantigaine namalował go. Również uważam, że jest fantastyczny. Szkoda, że tak rzadko spogląda pani na mnie chciałbym częściej patrzeć na te piękne oczy.-mówi lekko uśmiechając się, a ja już nie panując nad sobą czerwienie się jak burak. Muszę coś odpowiedzieć. Nie. Koniec myślenia po prostu powiem to co mi ślina na język przyniesie. Im dłużej się zastanawiam co odpowiadać jest gorzej. Trudno czasami mam nie wyparzony język, ale przynajmniej będę sobą.
-Mówiłam panu, bardzo mnie pan onieśmiela.-odpowiadam.
-To dobrze czy źle?-pyta.
-Sama nie wiem może dla pana dobrze bo ma pan okazje do śmiania się z moich czerwonych policzków, a dla mnie źle bo się zawstydzam i żyję ze świadomością, że właśnie napawa się pan widokiem czerwonych policzków.
-Och! Cóż za monolog panno Katshine.-uśmiecha się Josh.-Aż tak na panią działam?-pyta rozbawiony.
-Możliwe.-kiedy Josh chciał coś powiedzieć do biura wszedł pan Pier. Z powrotem wróciłam do powagi i moich przypudrowanych brązem policzków. Po godzinie lub dwóch i omówieniu całej tej sprawy mogliśmy opuścić biuro pana Preina. Wychodząc zostałam złapana za ramię i wciągnięta z powrotem do gabinetu Josha. Trzyma mnie za ramiona i patrzy na mnie uważnie. Tym razem nie spuszczam z niego wzroku. Nie wiem co się teraz dzieję, ale napewno nie to na co jestem gotowa.
-Poczekaj sekundkę.-mówi szeptem i wypuszcza mnie z uścisku. Wychodzi z gabinetu, a ja stoję w tym samym miejscu nie wiedząc co się dzieję. Co z moim szefem pewnie się dziwi czemu nie pojechałam z nim. W sumie po spotkaniu miałam mieć wolne więc akurat teraz już nie ważne co robię. Słyszę telefon dzwoniący z torebki. Tak to napewno pan Known. Szybko swoimi drżącymi rękami odnajduję telefon i odbieram.
-Wszystko w porządku Clarisso? Pan Prein powiedział, że jesteście umówieni na kawę po spotkaniu. Wrócisz sama do domu?-pyta pan Known. No tak mój troszczący się o wszystkich pracowników szef. Zaczynam odpowiadać kiedy do gabinetu wraca Josh.
-Tak, spokojnie poradzę sobie..-nie zdążyłam dokończyć kiedy Josh wyrywa mi telefon z ręki, rozłącza się i odkłada na biurko. Co to miało być?! Nie panując nad sobą krzyczę.
-Josh!-o nie. Powiedziałam mu po imieniu.
-Och, pierwszy raz spotykam się z kobietą tak szybko mówiącą do mnie po imieniu.-zawaliłam. Przecież byłam taka poukładana, a ja po imieniu. Nie czekając długo na to aż coś powiem staje tuż obok mnie przyciąga i zaczyna mnie całować. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale przecież to było od początku wiadome, że ten jego wzrok, to jak patrzył. Może Melanie miała rację i wpadłam mu w oko? No przecież bez powodu by mnie nie całował. Nie zastanawiając się dłużej oddaje się tej cudownej, przyjemnej chwili. Przez dłuższą chwilę całujemy się. Po całym wydarzeniu wypuścił mnie z objęcia i znów spojrzał na mnie tym wzrokiem. Nie wiem co on może oznaczać może jakieś błaganie, ale o co? Stoję jak słup i nie wiem, co odpowiedzieć na to co się stało. Długo nie stoimy w milczeniu. Josh stojący dalej blisko mnie bierze rękoma moją twarz odchyla w górę tak żebym patrzyła na niego.
-Teraz będziesz się na mnie patrzyła?-pyta.
-A co jeśli nie będę tego robiła?-odpowiadam pytaniem.
-Będę robił to.-bierze moją twarz i przyciąga do swojej i znów mnie całuje. Hm w sumie mogę na niego nie patrzeć. Dostane fajną kare za to. Zaczynam się śmiać i natychmiast puszcza moją twarz.
-Taki jestem zabawny Clarisso?-pyta.
-Pierwszy raz spotykam się z mężczyzną, który tak szybko zwraca się do mnie po imieniu.-przedrzeźniam go.
-Och! Proszę nie oszukiwać się bo nie wychodzi to pani.-uśmiecha się.
-Co pan w ogóle robi ze mną? Całuje pan tak każdą nieznaną dziewczynę?-pytam śmiało.
-Nie. Tylko taką co bardzo kusiła i mi się spodobała.
-Nie jestem taka...nie mogłam się spodobać tobie. Było wiele innych ładnych, śmiałych nie rumieniących się dziewczyn na sali.-mówię.
-Ale to nie była loteria na dziewczyny Clarisso.-mówi uśmiechając się.-A ja nie wybierałem sobie tam, która mi się spodoba, a która nie. Ty wyróżniałaś się bardzo z tłumu. Jako jedyna nie chcesz patrzeć mi w oczy nawet kiedy przemawiałem nie patrzyłaś sie na mnie. To było irytujące.
-Nie mogę ci patrzeć w oczy. Mówiłam ci już.
-Więc będą kary.-odpowiada.-A teraz chce cie zaprosić na kawę.-mówi.
-Czemu?-pytam choć moje pytanie jest bezsensowne. Po to żeby wypić z tobą kawe? Podpowiada mi umysł. Już żałuję, że zadałam to pytanie. Josh uśmiecha się szeroko i odpowiada.
-Czemu? Po co ludzie chodzą na kawe się pytasz? No nie wiem może żeby napić się kawy Clarisso nie uważasz?-pyta ironicznie.
-Oczywiście, ale czemu chcesz iść na tą kawe?
-Żeby cie poznać Clarisso. Pytałaś czy całuje tak każdą nieznaną dziewczynę więc zabieram cie na kawę żebyś mogła uznać, że się znamy i całuje tylko dziewczynę, którą znam i mi się podoba jasne?-pyta.
-Tak, oczywiście, że jasne.-odpowiadam. Dziwię się sama sobie jeszcze jak tu weszłam bałam wypowiedzieć się jakiego kolwiek słowa bo tak mnie onieśmielał Josh.Teraz rozmawiamy normalnie jak normalni ludzie o pocałunku mający miejsce w biurze Josha Preina miliardera całującego nieznaną szarą myszkę. To musi być sen. Uderzam się w kawiarni w głowę. Zszokowany Josh od razu pyta.
-To tik nerwowy? Jeśli tak musisz się tego oduczyć.-uśmiecha się.
-Nie. Przepraszam pewnie okropnie to wyglądało i przyniosłam ci wstyd.
-Nikt nie patrzył na to. Czemu uderzyłaś się w głowę? Jeśli można wiedzieć. Nie chce żebyś robiła sobie krzywdę.-mówi.
-Bo to nie prawda. To taki sen. Brzmi to dziecinnie, ale takie rzeczy nie zdarzają się w normalnym świecie.-mówię przygnębionym głosem. Czuję się przygnębiona.
-Jakie rzeczy?
-Ty. Nie codziennie spotyka się kogoś kto tak onieśmiela, a po paru spotkaniach i to przez przypadek całuje obcą osobę, a ja i ty to takie przeciwieństwa nie zechcesz mnie jeśli w ogóle mnie chcesz. Och matko! Nie. Ja muszę iść. Przepraszam.-szybko nie czekając na jego reakcję zabieram torebkę i uciekam z kawiarni. Jak mogłam palnąć taką głupotę. Przecież wiadome jest, że nie chce mnie, a ja powiedziałam taką głupotę. Wstyd mi za siebie. Przystojny miliarder i nie piękna asystentka Piera Knowna. Brzmi tak okropnie jak tylko może. Zresztą napewno nie pocałował mnie tak o. Może czegoś oczekuje ode mnie. Nie patrząc jak idę i gdzie idę słyszę pisk samochodu i widzę siebie na środku ulicy. Lekko się chwieje i upadam na ziemie. Nic mi nie jest, ale jak mogłam być tak nie uważna. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu. To On. W tle słychać krzyki kierowcy i spokojny głos Josha.
-Proszę nie krzyczeć. Zagapiła się dziewczyna. Nie pierwsza, nie ostatnia. Proszę wybaczyć za zamieszanie.-mówi i podnosi mnie z ulicy. Czuję się upokorzona. Kiedy Josh ciągnię mnie gdzieś gdzie nie ma ludzi na prawdę źle się czuje i moje myśli są coraz gorsze czuje jakby moja głowa miała wybuchnąć. Idę ze spuszczoną głową i czuję na swojej tali jego dotyk. Dalej mnie prowadzi w stronę alejki gdzie ludzi już prawie w ogóle nie ma. Nagle zatrzymuję się. Unosi moją twarz tak, że muszę na niego patrzeć i mówi spokojnym, cichym głosem.
-Może i nie jestem taki jak sobie wyobrażasz bo nie spotkałem wcześniej takiej dziewczyny jaką jesteś ty. Może i jesteś onieśmielona mną, ale czasami masz niewyparzony język, może i masz w niektórych sprawach rację,ale nie zostawię cie tak szybko i może jesteś nie ostrożna, ale dalej mi się podobasz.-mówi i nie czekając na moją odpowiedź bierze mnie w objęcia i całuje. Odwzajemniam pocałunek. Tak spodobał mi się. Ten poważny, ale i zabawny niby sztywniak jak mówi Melanie, ten jakże niby romantyczny, ale poukładany, chcący rządzić ludźmi i teraz chyba mną. Ten skrywający sekrety, tajemniczy wzrok. Tak spodobał mi się cały. Tak ten pan miliarder właśnie całuje zwykłą asystentkę jakiegoś tam szefa. Czy dalej uważam, że to sen? Tak. Stoimy tak chwilkę gdy znowu wypuszcza mnie z objęć.
-Chodź, odwioze cie do domu. Okej?-pyta, a ja nie myśląc nawet skąd zna mój adres potakuje. Bierze mnie za ręke i prowadzi do czarnego samochodu. Wsiadam, a zaraz koło mnie siada Josh. Jedziemy ulicami, a ja nie chcąc już myśleć za dużo bo może się dla mnie znowu skończyć źle zamykam oczy. Czyjeś dłonie gładzą mój policzek. Natychmiast otwieram oczy. Musiałam usnąć. Matko! Mówiłam coś przez sen? Chrapałam?!
-Wstawaj księżniczko, twój dom zgadza się?-pyta.
-Tak dziękuje za podrzucenie mnie pod dom.
-Odpisz potem na mejl.-mówi.
-Mejl?
-Tak czeka na ciebie w domu ode mnie. Zgoda? Nie chce wprawić cie w onieśmielenie.
-Zgoda.
-Dozobaczenia Clarisso.-bierze moją dłoń i składa na niej delikatny pocałunek.
-Dozobaczenia Joshu.-odpowiadam i wysiadam z samochodu.
czwartek, 4 czerwca 2015
Pan Wrzechświata #3
Rano znów słyszę dźwięk fortepianu. Mój budzik. W pracy chodzę z głową z chmurach. Nie umiem na niczym się skupić jestem bardzo rozkojarzona. Kiedy niosę poranną kawę mojemu szefowi on zatrzymuję mnie od razu.
-Clarisso!-woła kiedy mam wychodzić. Pewnie teraz nieźle oberwę za to, że nie skupiam się na pracy.
-Tak panie Known?-pytam grzecznie, chcąc sprawić wrażenie bardzo skoncentrowanej i poważnej.
-Mam złą wiadomość. Chociaż dla pani to może dobra wiadomość. Moja partnerka biznesowa się rozchorowała, a miała jechać ze mną na spotkanie do pewnej firmy. Potrzebowałem kobiecego punktu myślenia bo trafi to do gazet. Pomyślałem, że skoro ona nie może ze mną jechać czy pani wybrała się ze mną? Może podszkoliła by się pani i kiedyś jakiś awans.-otwieram szeroko oczy. To wielka szansa na awans, na większe zarobki! Tak muszę przyjąć tą propozycje.
-Napewno chce pan zabrać mnie? Jeśli tak to z przyjemnością panu potowarzyszę na tym spotkaniu, ale chce zaznaczyć, że nie mam zielonego pojęcia o spotkaniach biznesowych.-odpowiadam pełna entuzjazmu.
-Tu nie potrzebne doświadczenie w spotkaniach. Będzie to temat o działalności pewnego młodego biznesmena na rzecz dzieci z Afryki. Kobiety zazwyczaj są tym bardzo zainteresowane dlatego potrzebuję kobiety do tego spotkania. Czy jest to opłacalny artykuł i czy warto to rozpowrzechniać.-w głowie z tej wypowiedzi zostało mi tylko "młodego biznesmena na rzech dzieci z Afryki". Nie to nie może być On. To byłoby niedorzeczne. Zapominając o całym świecie pan Known zaraz sprowadza mnie z powrotem na ziemie.
-Clarisso? Wszystko w porządku?-pyta.
-Tak, tak. Przepraszam zamyśliłam się. Oczywiście pojadę z panem, a kiedy odbędzie się to spotkanie i jeśli można wiedzieć o jakiego młodego biznesmena chodzi?-pytam i modle się aby to nie chodziło o Josha.
-Dziś chodzi pani bardzo rokojarzona coś się stało? Wszystko u pani w porządku? Co do spotkania odbędzie się za dwa dni więc proszę być na godzinę dziewiątą rano w biurze. Ten młody pan to Josh Prein i jedziemy do jego firmy.-w tym momencie nogi zrobiły mi się jak z waty. Znów się z nim zobaczyć? Dyskutować o jego działalności? Wypowiadać więcej niż jedno zdanie? Nie wiem czy podołam, ale zawsze stawiam sobie poprzeczki, które potem muszę przeskakiwać. Mam nadzieję, że mój szef nie domyśli się, że będę spięta, a, że Josh nie będzie mnie onieśmielał.
-Przepraszam to przez wczorajsze wręczanie dyplomów. Mama przyjechała i bardzo się za nią stęskniłam i po prostu nie umiem się skupić na pracy, ale dziękuje za troskę. Oczywiście za dwa dni się stawie na dziewiątą.-odpowiadam i wychodzę z biura pana Known. Mój szef to troskliwy człowiek. Widziałam go kiedyś z żoną. To taki poważny i elegancki człowiek biznesu, ale ma bardzo dobre serce. Pracowników traktuje bardzo dobrze. Dla każdego jest miły i o każdego się troszczy i martwi jakbyśmy byli jedną rodziną. Myśl, że mogłabym go zawieść przez moje zachowanie przy Joshu przeszywa mnie dreszcz. Załamałby się. Chce mi dać awans, a ja mu przyniose wstyd. Czy to napewno dobry pomysł abym to ja jechała na to spotkanie? Reszte popołudnia przesiadziałam w domu i zamartwiałam się. Kiedy wieczorem Melanie wróciła do domu. Od razu zauważyła, że jestem przygnębiona. Kocham ją za to, że się tak martwi i troszczy o mnie, ale czasami zachowuję się jak moja mama. Chciałaby wszystko wiedzieć i chciałaby mieć zawsze racje. Siada koło mnie bierze mnie za ręke i mówi swoim ciepłym, słodkim głosem.
-Co się dzieje? Opowiadaj.-mówi. Nie mam wyboru muszę jej powiedzieć. Nikt inny bo tego nie zrozumiał.
-Za dwa dni musze jechać na spotkanie biznesowe z moim szefem do Josha Preina i nie wiem czy podołam temu zadaniu.-odpowiadam. Melanie otwiera szeroko oczy i siedzi zdziwiona, ale zaraz potem szybko odpowiada.
-To fantastycznie! Nie uważasz, że to jakiś znak? Znów los skazuje cie na towarzystwo tego przystojniaka. To okazja żeby wypowiedzieć więcej niż jedno zdanie, Clarisso. Nie zamartiwaj się. Jeśli chodzi o pracę jesteś genialna i podołasz temu zadaniu nawet jeśli na przeszkodzie stoi przystojny miliarder.-nie wiem czy Melanie zdaje sobie sprawę, ale pogłebiła mnie w moich wątpliwościach. Nie chcę sprawić jej przkrości dlatego uśmiecham się i okłamuje.
-Chyba masz rację. Zawsze znajdziesz pocieszenie. Jak minął ci dzień?-zmieniam temat.
-Och! Fantastycznie. Poznałam świetnego faceta! Przyszedł do biura chciał widzieć się z szefową, ale zagadaliśmy się i zamienił z szefową może z trzy zdania. Dał mi swój numer i jutro się spotykamy!-opowiada Melanie. Tak to typowe dla niej. Miała już tylu facetów, ale zawsze trafia źle, a potem załamuje się i płacze przez tydzień. Oby ten chłopak nie potraktował jej tak. Przez chwilę rozmawiamy na jego temat, a potem nawet nie wiem jak, kiedy budze się na swoim łóżku przy cudownej melodii fortepianu. Kolejny dzień minął bardzo podobnie wyczekując dzisiaj. Boję się i to cholernie, ale wierze, że dam radę. Nie znam go więc nie może tak na mnie działać i onieśmielać. Patrze na budzik, ósma rano. Godzina?! Co ja robiłam w nocy? Wstaje z łóżka i potykam się o leżącą na podłodze butelke wina. No tak musiałam napić się z Melanie. Szybko biegne do łazienki. Ogarniam moje włosy. Zostawiam je rozpuszczone. Na ramiona opadają moje lekko falowane włosy. Ubieram błękitną sukienkę i białe nie za wysokie szpilki. W końcu to spotkanie biznesowe. O dziewiątej jestem już w biurze pana Knowna.
-Wyglądasz idealnie jak na spotkanie, Clarisso. Oby pan Josh poświęcił nam swój czas na rozmowę, a nie na napawanie się tobą.-śmieje się pan Known, a mi do śmiechu nie jest, ale udaje uśmiechniętą i rozbawioną tym żartem. Do biura pana Preina dojeżdżamy w dwadzieścia minut. Dla mnie to za mało na oswojenie się z tą myślą, ale chyba jeszcze buzuje we mnie wczorajszy alkohol i jestem bardziej pewna siebie. Mogłam w drodzę do pracy też się napić czegoś. Chociaż nie bo pan Known by zauważyłby. Zaczynam się śmiać sama do siebie z tego co zaczynam myśleć. Pan Known patrzy na mnie zdziwiony, a ja od razu uspokajam się. Wysiadam i staję przed wysokim na przynajmniej pięćdziesiąt pięter budynku. Szklane okna, a w nich przenikający ludzie. Tuż nad drzwiami obrotowymi wielki napis "Prein Ind." no tak to już tu. Czas stawić czoło swojej przeszkodzie i zyskać awans. Pan Known podchodzi do sekretarki i przedstawia siebie i mnie. Piękna, wysoka, chuda brunetka wstaje od biurka i prowadzi nas w stronę windy.
-Pięćdziesiąte piętro proszę pana. Pan Prein już na państwa czeka.-mówi swoim delikatnym głosem młoda dziewczyna. Kiedy jedziemy zastanawiam się jak Josh zareaguje na mnie. Czy w ogóle mnie pozna. O nie, a co jeśli nie? W sumie nie mogę dalej się zastanawiać bo winda zatrzymała się i drzwi rozsuneły się. Wchodzę do białego holu, a przede mną kolejna dziewczyna tym razem blondynka wita nas swoim szerokim uśmiechem.
-Dzień dobry, państwo do pana Preina tak?-pyta.
-Tak proszę pani.-odpowiada mój szef. Młoda, miła dziewczyna prowadzi nas w stronę drzwi do mojego koszmaru. Otwiera je, a ja wraz z moim szefem wchodzimy do wielkiego pokoju jakim jest gabinet Josha. On od razu wstaje z krzesła i lekko zdziwiony podchodzi do mnie i do pana Knowna, który od razu wyjaśnia kim jestem.
-Witam, ja jestem Pier Known, a to moja asystentka Clarissa Katshine. Byliśmy umówieni na spotkanie biznesowe na dziewiątą trzydzieści.-mówi tym swoim poważnym, ale sympatycznym głosem Pier.
-Oczywiście. Miło mi poznać panie Pier, pani Clarisso cóż znowu się widzimy.-ściska dłoń mojego szefa, a potem moją i lekko ją przytrzymuje. Specjalnie. Chce mnie onieśmielić, ale ja muszę zachować powagę nie dać się. Uśmiecham się lekko i pierwszy raz pewna siebie podnoszę na niego wzrok. Znów jego zielone, duże oczy patrzą na mnie, a ja na nie.
-Clarisso!-woła kiedy mam wychodzić. Pewnie teraz nieźle oberwę za to, że nie skupiam się na pracy.
-Tak panie Known?-pytam grzecznie, chcąc sprawić wrażenie bardzo skoncentrowanej i poważnej.
-Mam złą wiadomość. Chociaż dla pani to może dobra wiadomość. Moja partnerka biznesowa się rozchorowała, a miała jechać ze mną na spotkanie do pewnej firmy. Potrzebowałem kobiecego punktu myślenia bo trafi to do gazet. Pomyślałem, że skoro ona nie może ze mną jechać czy pani wybrała się ze mną? Może podszkoliła by się pani i kiedyś jakiś awans.-otwieram szeroko oczy. To wielka szansa na awans, na większe zarobki! Tak muszę przyjąć tą propozycje.
-Napewno chce pan zabrać mnie? Jeśli tak to z przyjemnością panu potowarzyszę na tym spotkaniu, ale chce zaznaczyć, że nie mam zielonego pojęcia o spotkaniach biznesowych.-odpowiadam pełna entuzjazmu.
-Tu nie potrzebne doświadczenie w spotkaniach. Będzie to temat o działalności pewnego młodego biznesmena na rzecz dzieci z Afryki. Kobiety zazwyczaj są tym bardzo zainteresowane dlatego potrzebuję kobiety do tego spotkania. Czy jest to opłacalny artykuł i czy warto to rozpowrzechniać.-w głowie z tej wypowiedzi zostało mi tylko "młodego biznesmena na rzech dzieci z Afryki". Nie to nie może być On. To byłoby niedorzeczne. Zapominając o całym świecie pan Known zaraz sprowadza mnie z powrotem na ziemie.
-Clarisso? Wszystko w porządku?-pyta.
-Tak, tak. Przepraszam zamyśliłam się. Oczywiście pojadę z panem, a kiedy odbędzie się to spotkanie i jeśli można wiedzieć o jakiego młodego biznesmena chodzi?-pytam i modle się aby to nie chodziło o Josha.
-Dziś chodzi pani bardzo rokojarzona coś się stało? Wszystko u pani w porządku? Co do spotkania odbędzie się za dwa dni więc proszę być na godzinę dziewiątą rano w biurze. Ten młody pan to Josh Prein i jedziemy do jego firmy.-w tym momencie nogi zrobiły mi się jak z waty. Znów się z nim zobaczyć? Dyskutować o jego działalności? Wypowiadać więcej niż jedno zdanie? Nie wiem czy podołam, ale zawsze stawiam sobie poprzeczki, które potem muszę przeskakiwać. Mam nadzieję, że mój szef nie domyśli się, że będę spięta, a, że Josh nie będzie mnie onieśmielał.
-Przepraszam to przez wczorajsze wręczanie dyplomów. Mama przyjechała i bardzo się za nią stęskniłam i po prostu nie umiem się skupić na pracy, ale dziękuje za troskę. Oczywiście za dwa dni się stawie na dziewiątą.-odpowiadam i wychodzę z biura pana Known. Mój szef to troskliwy człowiek. Widziałam go kiedyś z żoną. To taki poważny i elegancki człowiek biznesu, ale ma bardzo dobre serce. Pracowników traktuje bardzo dobrze. Dla każdego jest miły i o każdego się troszczy i martwi jakbyśmy byli jedną rodziną. Myśl, że mogłabym go zawieść przez moje zachowanie przy Joshu przeszywa mnie dreszcz. Załamałby się. Chce mi dać awans, a ja mu przyniose wstyd. Czy to napewno dobry pomysł abym to ja jechała na to spotkanie? Reszte popołudnia przesiadziałam w domu i zamartwiałam się. Kiedy wieczorem Melanie wróciła do domu. Od razu zauważyła, że jestem przygnębiona. Kocham ją za to, że się tak martwi i troszczy o mnie, ale czasami zachowuję się jak moja mama. Chciałaby wszystko wiedzieć i chciałaby mieć zawsze racje. Siada koło mnie bierze mnie za ręke i mówi swoim ciepłym, słodkim głosem.
-Co się dzieje? Opowiadaj.-mówi. Nie mam wyboru muszę jej powiedzieć. Nikt inny bo tego nie zrozumiał.
-Za dwa dni musze jechać na spotkanie biznesowe z moim szefem do Josha Preina i nie wiem czy podołam temu zadaniu.-odpowiadam. Melanie otwiera szeroko oczy i siedzi zdziwiona, ale zaraz potem szybko odpowiada.
-To fantastycznie! Nie uważasz, że to jakiś znak? Znów los skazuje cie na towarzystwo tego przystojniaka. To okazja żeby wypowiedzieć więcej niż jedno zdanie, Clarisso. Nie zamartiwaj się. Jeśli chodzi o pracę jesteś genialna i podołasz temu zadaniu nawet jeśli na przeszkodzie stoi przystojny miliarder.-nie wiem czy Melanie zdaje sobie sprawę, ale pogłebiła mnie w moich wątpliwościach. Nie chcę sprawić jej przkrości dlatego uśmiecham się i okłamuje.
-Chyba masz rację. Zawsze znajdziesz pocieszenie. Jak minął ci dzień?-zmieniam temat.
-Och! Fantastycznie. Poznałam świetnego faceta! Przyszedł do biura chciał widzieć się z szefową, ale zagadaliśmy się i zamienił z szefową może z trzy zdania. Dał mi swój numer i jutro się spotykamy!-opowiada Melanie. Tak to typowe dla niej. Miała już tylu facetów, ale zawsze trafia źle, a potem załamuje się i płacze przez tydzień. Oby ten chłopak nie potraktował jej tak. Przez chwilę rozmawiamy na jego temat, a potem nawet nie wiem jak, kiedy budze się na swoim łóżku przy cudownej melodii fortepianu. Kolejny dzień minął bardzo podobnie wyczekując dzisiaj. Boję się i to cholernie, ale wierze, że dam radę. Nie znam go więc nie może tak na mnie działać i onieśmielać. Patrze na budzik, ósma rano. Godzina?! Co ja robiłam w nocy? Wstaje z łóżka i potykam się o leżącą na podłodze butelke wina. No tak musiałam napić się z Melanie. Szybko biegne do łazienki. Ogarniam moje włosy. Zostawiam je rozpuszczone. Na ramiona opadają moje lekko falowane włosy. Ubieram błękitną sukienkę i białe nie za wysokie szpilki. W końcu to spotkanie biznesowe. O dziewiątej jestem już w biurze pana Knowna.
-Wyglądasz idealnie jak na spotkanie, Clarisso. Oby pan Josh poświęcił nam swój czas na rozmowę, a nie na napawanie się tobą.-śmieje się pan Known, a mi do śmiechu nie jest, ale udaje uśmiechniętą i rozbawioną tym żartem. Do biura pana Preina dojeżdżamy w dwadzieścia minut. Dla mnie to za mało na oswojenie się z tą myślą, ale chyba jeszcze buzuje we mnie wczorajszy alkohol i jestem bardziej pewna siebie. Mogłam w drodzę do pracy też się napić czegoś. Chociaż nie bo pan Known by zauważyłby. Zaczynam się śmiać sama do siebie z tego co zaczynam myśleć. Pan Known patrzy na mnie zdziwiony, a ja od razu uspokajam się. Wysiadam i staję przed wysokim na przynajmniej pięćdziesiąt pięter budynku. Szklane okna, a w nich przenikający ludzie. Tuż nad drzwiami obrotowymi wielki napis "Prein Ind." no tak to już tu. Czas stawić czoło swojej przeszkodzie i zyskać awans. Pan Known podchodzi do sekretarki i przedstawia siebie i mnie. Piękna, wysoka, chuda brunetka wstaje od biurka i prowadzi nas w stronę windy.
-Pięćdziesiąte piętro proszę pana. Pan Prein już na państwa czeka.-mówi swoim delikatnym głosem młoda dziewczyna. Kiedy jedziemy zastanawiam się jak Josh zareaguje na mnie. Czy w ogóle mnie pozna. O nie, a co jeśli nie? W sumie nie mogę dalej się zastanawiać bo winda zatrzymała się i drzwi rozsuneły się. Wchodzę do białego holu, a przede mną kolejna dziewczyna tym razem blondynka wita nas swoim szerokim uśmiechem.
-Dzień dobry, państwo do pana Preina tak?-pyta.
-Tak proszę pani.-odpowiada mój szef. Młoda, miła dziewczyna prowadzi nas w stronę drzwi do mojego koszmaru. Otwiera je, a ja wraz z moim szefem wchodzimy do wielkiego pokoju jakim jest gabinet Josha. On od razu wstaje z krzesła i lekko zdziwiony podchodzi do mnie i do pana Knowna, który od razu wyjaśnia kim jestem.
-Witam, ja jestem Pier Known, a to moja asystentka Clarissa Katshine. Byliśmy umówieni na spotkanie biznesowe na dziewiątą trzydzieści.-mówi tym swoim poważnym, ale sympatycznym głosem Pier.
-Oczywiście. Miło mi poznać panie Pier, pani Clarisso cóż znowu się widzimy.-ściska dłoń mojego szefa, a potem moją i lekko ją przytrzymuje. Specjalnie. Chce mnie onieśmielić, ale ja muszę zachować powagę nie dać się. Uśmiecham się lekko i pierwszy raz pewna siebie podnoszę na niego wzrok. Znów jego zielone, duże oczy patrzą na mnie, a ja na nie.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
#2 Szlakiem życia - Gdy czas zbyt szybko płynie...
Witam moi mili! Dziś dzień dziecka więc przy okazji wszystkim życzę wszystkiego najlepszego bo oczywiście każdy gdzieś tam duchem jest dzieckiem :)
Ale nie o tym dzisiejszy post. Dzisiejszy post jest z kategorii Szlakiem Życia. Wprawimy się trochę w refleksyjny nastrój, ale nie przygnębiający, nie mam zamiaru Was tu zdołować ani zanudzić na śmierć więc krótki, mam nadzieję jeden z mądrzejszych wpisów, dający czasami porządnego kopa w cztery litery!
Ps. Każdy post #Pan Wrzechświata czyli kontynuacja książki będzie pojawiał się w czwartki, a Szlakiem życia w poniedziałki.
No to cóż zapraszam do czytania! :)
Czas. Czym jest czas? Nie będę zapodawać tu encyklopedycznych sformułowań na temat tego czym jest czas. Dla mnie jest on czymś, w rodzaju niczego. Tak niczego. Przeszłości cofnąć nie możemy, a na przyszłość wpływu nie mamy. Jedynie, co możemy robić to czekać...Czekanie czasami jest wiecznością. Czekamy na miłość, idealną przyjaźń, na wygraną w totka, czekamy aż do kin trafi jakiś super, fajny film, aż na półkach księgarni pojawi się wymarzona książka i tym podobne. Przez ten cudowny "czas" nawet nie możemy się zastanowić nad naszym perfidnym, monotonnym życiem. A może by tak CZAS coś zmienić? Wreszcie zatrzymać swój tykający zegar i po prostu poszukać zmian by jakże ten czas spowolnić? Dzieci marzą by być już wreszcie w szkole, by ten czas szybko płynął, młodzież pragnie być już dorosła więc też liczą, żeby to szybko upłynęło. Liczą dni do wakacji, ale halo! Im szybciej do wakacji tym szybciej z powrotem do nauki! A o czy myślą dorośli? No bo napewno nie o tym by czas szybko płynął i przyniósł im starość. Chcą znowóż cofnąć się do czasów kiedy chodzili do szkoły, a dzieci, dom i rachunki jeszcze nie istaniały. Dla mnie, żadne z tych podejść nie jest prawidłowe. Ludzie wiecznie żyją tylko tym "czasem". Wiecznie pragną by była jakaś konkretna data, ale czy ktoś w tych czasach żyje teraźniejszością? Dlaczego teraz wszystko toczy się z grą o czas? Moja wizja jest taka: Przez chwilę zastanówmy się i przeanalizujmy jak wygląda nasz typowy dzień. No co? Szkoła? Praca? Dom, nauka, praca w domu, pomaganie, spotykanie się ze znajomymi i takie tam. To teraz zróbmy tak. Przez jeden dzień (może być weekend żeby nie było, że szkoła, gdzie uczniowie pilnują zegaru jak własnego telefonu i czekają aż skończy się wykład nauczyciela i pragną dzwonka, a w pracy modlą się by już skończyć to i iść do domu) zapomnijmy, że istnieje prędkość czasu. Zwolnijmy tępo, nie przyśpieszajmy. Stańmy w miejscu, zatrzymajmy domowe zegary, nie patrzmy w telefon i przeżyjmy taki właśnie dzień. Dzień bez śpieszenia się, bez życia w stresie "Czy zdążę? Nie spóźńie się? Która godzina do diaska?!" i gdy tak będzie sobie powoli płynął czas będziemy mieli chwile na zastanowienie się nad swoim pięknym życiem nie patrząc w przeszłość, której nie da się cofnąć i przyszłość, której nie jesteśmy w stanie zaplanować w 100%. Choć raz chwytajmy dzień. Carpe diem!
"Nie bądź kotem, nie prześpij życia"
"Czas nie daje odpowiedzi, on tylko stawia kolejne pytania."
Ale nie o tym dzisiejszy post. Dzisiejszy post jest z kategorii Szlakiem Życia. Wprawimy się trochę w refleksyjny nastrój, ale nie przygnębiający, nie mam zamiaru Was tu zdołować ani zanudzić na śmierć więc krótki, mam nadzieję jeden z mądrzejszych wpisów, dający czasami porządnego kopa w cztery litery!
Ps. Każdy post #Pan Wrzechświata czyli kontynuacja książki będzie pojawiał się w czwartki, a Szlakiem życia w poniedziałki.
No to cóż zapraszam do czytania! :)
Czas. Czym jest czas? Nie będę zapodawać tu encyklopedycznych sformułowań na temat tego czym jest czas. Dla mnie jest on czymś, w rodzaju niczego. Tak niczego. Przeszłości cofnąć nie możemy, a na przyszłość wpływu nie mamy. Jedynie, co możemy robić to czekać...Czekanie czasami jest wiecznością. Czekamy na miłość, idealną przyjaźń, na wygraną w totka, czekamy aż do kin trafi jakiś super, fajny film, aż na półkach księgarni pojawi się wymarzona książka i tym podobne. Przez ten cudowny "czas" nawet nie możemy się zastanowić nad naszym perfidnym, monotonnym życiem. A może by tak CZAS coś zmienić? Wreszcie zatrzymać swój tykający zegar i po prostu poszukać zmian by jakże ten czas spowolnić? Dzieci marzą by być już wreszcie w szkole, by ten czas szybko płynął, młodzież pragnie być już dorosła więc też liczą, żeby to szybko upłynęło. Liczą dni do wakacji, ale halo! Im szybciej do wakacji tym szybciej z powrotem do nauki! A o czy myślą dorośli? No bo napewno nie o tym by czas szybko płynął i przyniósł im starość. Chcą znowóż cofnąć się do czasów kiedy chodzili do szkoły, a dzieci, dom i rachunki jeszcze nie istaniały. Dla mnie, żadne z tych podejść nie jest prawidłowe. Ludzie wiecznie żyją tylko tym "czasem". Wiecznie pragną by była jakaś konkretna data, ale czy ktoś w tych czasach żyje teraźniejszością? Dlaczego teraz wszystko toczy się z grą o czas? Moja wizja jest taka: Przez chwilę zastanówmy się i przeanalizujmy jak wygląda nasz typowy dzień. No co? Szkoła? Praca? Dom, nauka, praca w domu, pomaganie, spotykanie się ze znajomymi i takie tam. To teraz zróbmy tak. Przez jeden dzień (może być weekend żeby nie było, że szkoła, gdzie uczniowie pilnują zegaru jak własnego telefonu i czekają aż skończy się wykład nauczyciela i pragną dzwonka, a w pracy modlą się by już skończyć to i iść do domu) zapomnijmy, że istnieje prędkość czasu. Zwolnijmy tępo, nie przyśpieszajmy. Stańmy w miejscu, zatrzymajmy domowe zegary, nie patrzmy w telefon i przeżyjmy taki właśnie dzień. Dzień bez śpieszenia się, bez życia w stresie "Czy zdążę? Nie spóźńie się? Która godzina do diaska?!" i gdy tak będzie sobie powoli płynął czas będziemy mieli chwile na zastanowienie się nad swoim pięknym życiem nie patrząc w przeszłość, której nie da się cofnąć i przyszłość, której nie jesteśmy w stanie zaplanować w 100%. Choć raz chwytajmy dzień. Carpe diem!
"Nie bądź kotem, nie prześpij życia"
"Czas nie daje odpowiedzi, on tylko stawia kolejne pytania."
czwartek, 28 maja 2015
Pan Wrzechświata #2
Kontynuujemy moją książkę!
Kiedy wszystko dobiegło końca razem z Mel poszłyśmy do sali bankietowej, gdzie czekają na nas jej rodzice oraz moja mama z jej partnerem. Kiedy ją zauważyłam od razu mój poprzedni humor wrócił. Mama znów się popłakała. Za każdym razem gdy mnie długo nie widzi płacze i tłumaczy się wzruszeniem i tym jak bardzo się cieszy, że mnie widzi. Przywykłam do tego.
-Och Clari! Tak się cieszę, gratuluje kochanie.-mówi mama zapłakanym głosem.
-Mamo bo romarzesz się.-uśmiecham się.-Dziękuje.
-Gratuluję Clarisso.-mówi Erick i przytula mnie.
-Dziękuje Ericku.-odpowiadam. Mama wyciąga wielką paczkę i wręcza mi ją. Tak to prezent jestem tego pewna.
-To drobny upominek na ukończenie twoich studiów. Wiem, że nie lubisz prezentów, ale ten napewno ci się spodoba.-mówi mama. Gdy otwieram pudełeczko od razu chce mi się płakać. To mały fortepianik. Taki sam jak stoi w salonie. Ten, na którym tata grał dla mnie i dla mamy. Od razu wpadam w objęcia mamy, a ona papuguje mnie mówiąc.
-Bo się rozmarzesz Clari.-uśmiecha się mama. Oczywiście rytualne podawanie dłoni, przyjmowanie gratulacji od innych rektorów, rodziców moich znajomych i oczywiście uściski od rodziców Melanie. Nasi rodzice poszli usiąść, a ja poszłam po ulubione wino mojej mamy, które zauważyłam. Kiedy zabierałam butelkę poczułam dłoń na swojej dłóń. Podnoszę wzrok i widzę Go. Trzyma dłoń na mojej dłoni i znowu te uczucie, ten płonący policzek. Lekko się uśmiecha widząc moje zawstydzenie i zabiera ręke z mojej. Jego ciepło w dłoni było znów onieśmielające zresztą jak cały on. Ja nie wiedząc co zrobić w tej dziwnej sytuacji też zabieram ręke z butelki wina. Przez chwile patrzy na mnie, a ja to czuje, ale zaraz potem odzywa się, a jego głos przyprawia mnie o gęsią skórkę.
-Też lubie to wino. Chciałaś je wziąć?-pyta. Szybko odpowiadam.
-Tak.
-Czy mógłbym nalać sobie jeden kieliszek za nim zabierzesz te smakowite wino?-znów mnie zatyka. Jeśli powiem mu "tak" to wyjdzie jak bym nic innego nie umiała odpowiadać, a jeśli powiem "nie" to..to przecież niedopuszczalne żebym odmówiła Mu wina. Decyduję się jednak na pierwszą opcje.
-Tak proszę.-odpowiadam.
-Miło z pani strony, szkoda, że jest pani taka mało mówna.-mówi i uśmiecha się przy tym. Nie pozwolę się znowu zatkać muszę coś powiedzieć dłuższego niż dwa słowa.
-Jest pan bardzo onieśmielający. Myślę, że jest pan do tego przywyczajony.-nie wierzę, że wypowiedziałam te słowa. Josh uśmiecha się znów i odpowiada.
-Przykro mi stwierdzić, ale zawiodę panią. Większość kobiet bardzo rozgaduje się przy mnie. Jest pani pierwszą, która jest zawstydzona przy mnie.
-Czuję się wyróżniona.-żartuję przy czym cały czas się rumienię.
-Ależ jest pani bardzo wyróżniająca wśród tłumu.-odpowiada, a ja znowu robię się czerwona. Żeby uniknąć dalszego tematu grzecznie pytam.
-Przepraszam, ale czy mogłabym już wziąć wino? Rodzice pewnie się niecierpliwią.
-Ależ naturalnie. Dziękuje za odstąpienie kieliszka.-pokazuje na kieliszek, a ja ze spuszczoną głową idę w kierunku stolika. Wszyscy siedzący przy stoliku od razu milkną. Pewnie widzieli jak rozmawiam z Joshem. Podaje wino Erickowi, a mama od razu pyta.
-Co tak długo cie nie było? Myślieliśmy, że sama wypiłaś całą butelke!-śmieje się mama, a Melanie puszcza do mnie oko. Widziała mnie z nim. Będzie niezły monolog. Znam to.
-Przepraszam, rozgadałam się z koleżanką. Wybaczcie.-Po bankiecie wszyscy zebraliśmy się. Oczywiście mama znów się popłakała przed pożegnaniem.
-Dbaj o siebie kochanie. Będę bardzo tęsknić. Musisz mnie w końcu odwiedzić w Paryżu. Spodoba ci się tam.-mówi mama.
-Napewno odwiedze was. Bezpiecznego lotu mamo.-mówię tuląc ją mocno. Niestety matczyna miłość i ciepło przyprawiło mnie o łzy. W domu kiedy już leżałam w łóżku w swojej sypialni i myślałam o tym całym dniu przyszła Melanie. Usiadła koło mnie i zaczęło się.
-Nie zagadałaś się z koleżanką. Rozmawiałaś z Joshem.-bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Tak, też chciał to samo wino co ja i przeprowadziliśmy chwilową rozmowę o tym, że jestem pierwszą kobieta, która jest onieśmielona towarzystwem pana Preina.
-Nie możliwe rozmawiałaś z nim? Wydobyłaś z siebie jakiekolwiek słowo i patrzałaś mu w oczy?!-pyta zaciekawiona.
-Bardziej odpowiadałam mu na pytania i pare razy wypowiedziałam zdanie. On naprawdę jest onieśmialający nie potrafię przy nim racjonalnie myśleć.-odpowiadam.
-No widzisz raczej wszystkie kobiety, które mają okazje porozmawiać z nim nie tracą tej okazji. Dlatego powiedział, że jesteś pewnie jakaś inna, albo wyjątkowa co nie?
-Tak. Powiedział, że się wyróżniam. To znaczy najpierw ja to stwierdziłam.-uśmiecham się.
-Wpadł ci w oko?-pyta dalej Melanie.
-Jest bardzo atrakcyjnym i intrygującym mężczyzną, ale nie jest dla mnie napewno nie jest dla mnie. Skończmy to przesłuchanie Mel. Jest twój, a teraz mogłabym położyć się spać? Jestem bardzo zmęczona.-mówię.
-Wiesz, że nie kręcą mnie tacy. Oczywiście jest fantastyczny, ale może trochę za sztywny. Jasne śpij za dużo wrażeń nie?-uśmiecha się i macha mi wychodząc. Zostałam sama z tymi myślami. Spotkałam mężczyznę, któremu jak twierdzi Melanie wpadłam w oko, ale to jest wykluczone. Ten facet jest bogaty, a ja nie należę do jego kategori, prowadzi firmę, ja pracuje jako asystentka, on jest przystojny, nawet bardzo, a ja nie dorównuje mu do pięt. Jestem jego przeciwieństwem. Nie pasuje do niego po za tym Melanie napewno się myli ja nie wpadłam mu w oko tylko nie chciał być niegrzeczny i porozmawiał ze mną krótką chwilę skoro chciał wino. Nie ma o czym myśleć. Jutro muszę iść do pracy i nie zawracać sobie głowy takimi bzdurami.
Kiedy wszystko dobiegło końca razem z Mel poszłyśmy do sali bankietowej, gdzie czekają na nas jej rodzice oraz moja mama z jej partnerem. Kiedy ją zauważyłam od razu mój poprzedni humor wrócił. Mama znów się popłakała. Za każdym razem gdy mnie długo nie widzi płacze i tłumaczy się wzruszeniem i tym jak bardzo się cieszy, że mnie widzi. Przywykłam do tego.
-Och Clari! Tak się cieszę, gratuluje kochanie.-mówi mama zapłakanym głosem.
-Mamo bo romarzesz się.-uśmiecham się.-Dziękuje.
-Gratuluję Clarisso.-mówi Erick i przytula mnie.
-Dziękuje Ericku.-odpowiadam. Mama wyciąga wielką paczkę i wręcza mi ją. Tak to prezent jestem tego pewna.
-To drobny upominek na ukończenie twoich studiów. Wiem, że nie lubisz prezentów, ale ten napewno ci się spodoba.-mówi mama. Gdy otwieram pudełeczko od razu chce mi się płakać. To mały fortepianik. Taki sam jak stoi w salonie. Ten, na którym tata grał dla mnie i dla mamy. Od razu wpadam w objęcia mamy, a ona papuguje mnie mówiąc.
-Bo się rozmarzesz Clari.-uśmiecha się mama. Oczywiście rytualne podawanie dłoni, przyjmowanie gratulacji od innych rektorów, rodziców moich znajomych i oczywiście uściski od rodziców Melanie. Nasi rodzice poszli usiąść, a ja poszłam po ulubione wino mojej mamy, które zauważyłam. Kiedy zabierałam butelkę poczułam dłoń na swojej dłóń. Podnoszę wzrok i widzę Go. Trzyma dłoń na mojej dłoni i znowu te uczucie, ten płonący policzek. Lekko się uśmiecha widząc moje zawstydzenie i zabiera ręke z mojej. Jego ciepło w dłoni było znów onieśmielające zresztą jak cały on. Ja nie wiedząc co zrobić w tej dziwnej sytuacji też zabieram ręke z butelki wina. Przez chwile patrzy na mnie, a ja to czuje, ale zaraz potem odzywa się, a jego głos przyprawia mnie o gęsią skórkę.
-Też lubie to wino. Chciałaś je wziąć?-pyta. Szybko odpowiadam.
-Tak.
-Czy mógłbym nalać sobie jeden kieliszek za nim zabierzesz te smakowite wino?-znów mnie zatyka. Jeśli powiem mu "tak" to wyjdzie jak bym nic innego nie umiała odpowiadać, a jeśli powiem "nie" to..to przecież niedopuszczalne żebym odmówiła Mu wina. Decyduję się jednak na pierwszą opcje.
-Tak proszę.-odpowiadam.
-Miło z pani strony, szkoda, że jest pani taka mało mówna.-mówi i uśmiecha się przy tym. Nie pozwolę się znowu zatkać muszę coś powiedzieć dłuższego niż dwa słowa.
-Jest pan bardzo onieśmielający. Myślę, że jest pan do tego przywyczajony.-nie wierzę, że wypowiedziałam te słowa. Josh uśmiecha się znów i odpowiada.
-Przykro mi stwierdzić, ale zawiodę panią. Większość kobiet bardzo rozgaduje się przy mnie. Jest pani pierwszą, która jest zawstydzona przy mnie.
-Czuję się wyróżniona.-żartuję przy czym cały czas się rumienię.
-Ależ jest pani bardzo wyróżniająca wśród tłumu.-odpowiada, a ja znowu robię się czerwona. Żeby uniknąć dalszego tematu grzecznie pytam.
-Przepraszam, ale czy mogłabym już wziąć wino? Rodzice pewnie się niecierpliwią.
-Ależ naturalnie. Dziękuje za odstąpienie kieliszka.-pokazuje na kieliszek, a ja ze spuszczoną głową idę w kierunku stolika. Wszyscy siedzący przy stoliku od razu milkną. Pewnie widzieli jak rozmawiam z Joshem. Podaje wino Erickowi, a mama od razu pyta.
-Co tak długo cie nie było? Myślieliśmy, że sama wypiłaś całą butelke!-śmieje się mama, a Melanie puszcza do mnie oko. Widziała mnie z nim. Będzie niezły monolog. Znam to.
-Przepraszam, rozgadałam się z koleżanką. Wybaczcie.-Po bankiecie wszyscy zebraliśmy się. Oczywiście mama znów się popłakała przed pożegnaniem.
-Dbaj o siebie kochanie. Będę bardzo tęsknić. Musisz mnie w końcu odwiedzić w Paryżu. Spodoba ci się tam.-mówi mama.
-Napewno odwiedze was. Bezpiecznego lotu mamo.-mówię tuląc ją mocno. Niestety matczyna miłość i ciepło przyprawiło mnie o łzy. W domu kiedy już leżałam w łóżku w swojej sypialni i myślałam o tym całym dniu przyszła Melanie. Usiadła koło mnie i zaczęło się.
-Nie zagadałaś się z koleżanką. Rozmawiałaś z Joshem.-bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Tak, też chciał to samo wino co ja i przeprowadziliśmy chwilową rozmowę o tym, że jestem pierwszą kobieta, która jest onieśmielona towarzystwem pana Preina.
-Nie możliwe rozmawiałaś z nim? Wydobyłaś z siebie jakiekolwiek słowo i patrzałaś mu w oczy?!-pyta zaciekawiona.
-Bardziej odpowiadałam mu na pytania i pare razy wypowiedziałam zdanie. On naprawdę jest onieśmialający nie potrafię przy nim racjonalnie myśleć.-odpowiadam.
-No widzisz raczej wszystkie kobiety, które mają okazje porozmawiać z nim nie tracą tej okazji. Dlatego powiedział, że jesteś pewnie jakaś inna, albo wyjątkowa co nie?
-Tak. Powiedział, że się wyróżniam. To znaczy najpierw ja to stwierdziłam.-uśmiecham się.
-Wpadł ci w oko?-pyta dalej Melanie.
-Jest bardzo atrakcyjnym i intrygującym mężczyzną, ale nie jest dla mnie napewno nie jest dla mnie. Skończmy to przesłuchanie Mel. Jest twój, a teraz mogłabym położyć się spać? Jestem bardzo zmęczona.-mówię.
-Wiesz, że nie kręcą mnie tacy. Oczywiście jest fantastyczny, ale może trochę za sztywny. Jasne śpij za dużo wrażeń nie?-uśmiecha się i macha mi wychodząc. Zostałam sama z tymi myślami. Spotkałam mężczyznę, któremu jak twierdzi Melanie wpadłam w oko, ale to jest wykluczone. Ten facet jest bogaty, a ja nie należę do jego kategori, prowadzi firmę, ja pracuje jako asystentka, on jest przystojny, nawet bardzo, a ja nie dorównuje mu do pięt. Jestem jego przeciwieństwem. Nie pasuje do niego po za tym Melanie napewno się myli ja nie wpadłam mu w oko tylko nie chciał być niegrzeczny i porozmawiał ze mną krótką chwilę skoro chciał wino. Nie ma o czym myśleć. Jutro muszę iść do pracy i nie zawracać sobie głowy takimi bzdurami.
poniedziałek, 25 maja 2015
#1 Szlakiem Życia
Cześć kochani!
Dziś taka odmiana i zamiast kolejnego rozdziału idziemy szlakiem przez moje życie.
Dziś pierwszy taki post z tego rodzaju. Mam zamiar krótko i na temat przejść do mojego drugiego hobby oprócz pisania. Mianowicie czytanie i oglądanie filmów. Na pewno mamy tu dwie grupy ludzi. Są Ci, którzy wolą dobry film, kino, popcorn i wygodna kanapa, ale są Ci, którzy wolą przejść do książek, gdzie mogą wyobrazić sobie własne wyobrażenia na temat różnych rzeczy, czy to postaci czy też scenografii. Ja należę do osób po środku czyli kocham książki, ale też filmy. Przygotowałam na dziś listę ciekawych filmów z różnych gatunków na nudne wieczory, ale też książek dla ich zwolenników.
A więc zacznę od filmów. (Mam swoje ulubione, ale nie będę tu ich przedstawiała.)
1.
Coś dla fanów komedii romantycznych:
-Love Rosie z 2014 roku
-Two Night Stand również z 2014 roku
-To tylko seks z 2011 roku
2.
Sci-Fi:
-Niezgodna z 2014 roku
-Incepcja z 2010 roku
-Intruz z 2013 roku
3.
Melodramat:
-Trzy metry nad niebem z 2010 roku
-Pięćdziesiąt twarzy Grey'a z 2015 roku
-Step Up Revolution z 2012 roku
Jak na razie to tyle z filmów. Polecam je bardzo gorąco na nudne, ponure wieczory :)
Jeśli chodzi o książki to mogę napisać kilka wartych przeczytania.
-,,Jesteś Cudem"
-,,Bóg nigdy nie mruga"
-Trylogia Niezgodnej
-,,Potęga Podświadomości"
-,,Zostań jeśli kochasz"
-Bezpieczna przystań
-Gra cieni
Jak na razie to powinno wystarczyć Wam na długiii czas. Myślę, że jeśli ktoś chciałby coś dorzucić, polecić mi jakieś książki, filmy, które już zobaczył i uważa, że są godne polecenia, piszcie w komentarzach. Chętnie obejrze, przeczytam cokolwiek :D Następny Szlakiem Życia będzie o bardzo popularnej aplikacji zwanej "Snapchat", kogo warto tam śledzić i obserwować, co ja o tym sądzę i takie tam, może dorzucę coś jeszcze o Instagramie. Miłego wieczoru moi mili! :*
Dziś taka odmiana i zamiast kolejnego rozdziału idziemy szlakiem przez moje życie.
Dziś pierwszy taki post z tego rodzaju. Mam zamiar krótko i na temat przejść do mojego drugiego hobby oprócz pisania. Mianowicie czytanie i oglądanie filmów. Na pewno mamy tu dwie grupy ludzi. Są Ci, którzy wolą dobry film, kino, popcorn i wygodna kanapa, ale są Ci, którzy wolą przejść do książek, gdzie mogą wyobrazić sobie własne wyobrażenia na temat różnych rzeczy, czy to postaci czy też scenografii. Ja należę do osób po środku czyli kocham książki, ale też filmy. Przygotowałam na dziś listę ciekawych filmów z różnych gatunków na nudne wieczory, ale też książek dla ich zwolenników.
A więc zacznę od filmów. (Mam swoje ulubione, ale nie będę tu ich przedstawiała.)
1.
Coś dla fanów komedii romantycznych:
-Love Rosie z 2014 roku
-Two Night Stand również z 2014 roku
-To tylko seks z 2011 roku
2.
Sci-Fi:
-Niezgodna z 2014 roku
-Incepcja z 2010 roku
-Intruz z 2013 roku
3.
Melodramat:
-Trzy metry nad niebem z 2010 roku
-Pięćdziesiąt twarzy Grey'a z 2015 roku
-Step Up Revolution z 2012 roku
Jak na razie to tyle z filmów. Polecam je bardzo gorąco na nudne, ponure wieczory :)
Jeśli chodzi o książki to mogę napisać kilka wartych przeczytania.
-,,Jesteś Cudem"
-,,Bóg nigdy nie mruga"
-Trylogia Niezgodnej
-,,Potęga Podświadomości"
-,,Zostań jeśli kochasz"
-Bezpieczna przystań
-Gra cieni
Jak na razie to powinno wystarczyć Wam na długiii czas. Myślę, że jeśli ktoś chciałby coś dorzucić, polecić mi jakieś książki, filmy, które już zobaczył i uważa, że są godne polecenia, piszcie w komentarzach. Chętnie obejrze, przeczytam cokolwiek :D Następny Szlakiem Życia będzie o bardzo popularnej aplikacji zwanej "Snapchat", kogo warto tam śledzić i obserwować, co ja o tym sądzę i takie tam, może dorzucę coś jeszcze o Instagramie. Miłego wieczoru moi mili! :*
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)