Przed drzwiami raz jeszcze spoglądam na szybki, sportowy czarny samochód, który odjeżdża. Nie wierzę, że to działo się wszystko na prawdę. Prawie się nie znamy. Stop. My się w ogóle nie znamy, a całował mnie. To jest normalne? Nie, nie muszę jak najszybciej porozmawiać z Melanie. Wchodząc do domu widzę rozpromienioną Mel. Stoi w kuchni i chyba coś gotuje. O nie. Jest w wyśmienitym humorze. Jej randka musiała być bardzo udana. Podchodzę cicho żeby nie przerywać jej w gotowaniu i siadam na stołku czekając aż wreszcie mnie zauważy. Kiedy faktycznie to robi odkłada garnek i szybko siada koło mnie.
-Widziałam!-krzyczy radosna jak wcześniej kiedy weszłam do domu.
-Co widziałaś?-pytam zdezorientowana. Co ona mogła widzieć?
-Was. Podwiózł cie do domu, pocałował w rękę?-pyta. Matko widziała to?! Och muszę jej powiedzieć bo mi nie da spokoju. Chcę jej powiedzieć, ona musi mi powiedzieć czy to sen czy nie, czy takie rzeczy zdarzają się normalnie.
-Och Mel. Tak podwiózł mnie do domu. Miałam prawie wypadek i był tam pomógł mi i odwiózł mnie tu do domu.-zaczynam opowieść.
-To nie wszystko co masz mi do powiedzenia prawda? Zresztą i tak już dużo wiem. Twój szef dzwonił do domu. Był zmartwiony tym, że nagle rozłączyłaś się i chciał wiedzieć czy pan Prein odwiózł cie bezpiecznie do domu.-mówi triumfalnie. No tak faktycznie wie już dużo więc nie ma co owijać w bawełnę. W końcu to moja przyjaciółka.
-Och pan Known! Muszę do niego zaraz zadzwonić. Kiedy wychodziliśmy z gabinetu Preina on mnie zatrzymał kazał poczekać i wyszedł. Wtedy pan Pier zadzwonił i kiedy mu odpowiadałam na pytanie wszedł Josh wyrwał mi telefon i rozłączył się z moim szefem! Krzyknęłam na niego i zaczął mnie przedrzeźniać, że jeszcze żadna kobieta nie mówiła mu tak szybko po imieniu, a potem mnie pocałował...-mówię zawstydzona.-potem dyskutowaliśmy przy kawie, a ja palnełam straszną głupotę i uciekłam z kawiarni prawie wpadając pod samochód. Josh najwidoczniej szedł za mną i mi pomógł, potem znowu mnie pocałował i przywiózł do domu.-opowiadam. Melanie siedzi z otwartymi ustami i nic nie mówi. Przez chwilę siedzimy w ciszy gdy nie rozlega się dzwonek do drzwi. Żeby się czymś zająć biegnę otworzyć. Przed drzwiami stoi mężczyzna może po czterdziestce ubrany bardzo elegancko.
-Panna Katshine?-pyta.
-Tak to ja, w czymś mogę panu pomóc?
-Dostarczam tylko przesyłkę. Proszę i miłego wieczoru.-odpowiada mężczyzna i zaraz wsiada do samochodu bardzo podobnego do tego, którym zostałam przywieziona przez Josha pod dom. Może to jego jakiś pracownik? Wracam z powrotem do kuchni. Melanie chyba otrząsneła się z tego wyznania i zaczyna mówić.
-Och Clarisso to fantastycznie! Spodobałaś się najbogatszemu facetowi w Nowym Jorku i to na dodatek jakiemu! Nie uważasz, że to świetne wiadomości?-pyta.
-Owszem może dobre, ale spójrz na mnie, a na niego, to nie jest możliwe żebym spodobała się takiemu facetowi. Zresztą pocałowałby ledwo poznaną dziewczynę?-mówię.
-Nie mógł się już oprzeć tobie. Czasami jesteś bardzo kusząca. Nawet nie widzisz tego ilu facetów gania z tobą wzrokiem. Nie dziw się, że wpadłaś panu Preinowi w oko, a co to za paczka?-pyta. No tak zapomniałam o paczce, którą dostałam od tajemniczego mężczyzny. Zaczynam ją odpakowywać. W pudełku znajduję się sprzęt elektroniczny z firmy Apple. Matko! Kto mógł mi przysłać tak drogi sprzęt..Chyba znam odpowiedź. Biały laptop, telefon. Po co mi taki sprzęt?!
-Clarisso! Kupiłaś sobie taki drogi sprzęt?-pyta Mel.
-Nie. Nie stać mnie na takie drogie prezenty i przecież nie przysyłałabym sobie tego sama do siebie nie uważasz?-pytam. Na dnie pudełka znajduje się mała karteczka. Chcę po nią sięgnąć, ale Melanie jest pierwsza. Zaczyna głośno czytać to, co widnieje na kartce.
-Droga panno Katshine. Mam nadzieję, że prezenty się spodobały dzięki nim będzie mi łatwiej się z panią komunikować. Radzę odpowiedzieć na mojego mejla, o którym wspomniałem w samochodzie. To bardzo ważne. Proszę nie protestować i nie odsyłać sprzętu bo wiem, że pani skromność by na to pozwoliła lecz gdy to pani zrobi proszę spodziewać się nie kary. Miłego wieczoru panno Katshine. Prezes Prein.
Nie wierzę! Znowu on. Wolę nie odsyłać prezentów. Mówi moja podświadomość. Teraz nie czas na żarty! Muszę odpowiedzieć na tego mejla cokolwiek w nim jest. Melanie siedzi znów z otwartymi ustami. Jest równie zdziwiona co ja.
-Nie wiedziałam, że w tych czasach za prezenty daje się takie cuda!-mówi śmiejącym się głosem. Tak ja też nie wiedziałam o tym.
-Ja też nie wiedziałam. To bardzo drogi prezent chyba nie mogę go przyjąć.-mówię i tak też myślę.
-Nie możesz odesłać. Bo nie będzie kary cokolwiek to znaczy.-śmieje się Mel. Tak ja wiem co to za kara i chyba nie chce z niej zrezygnować. Zabieram pudełko i karteczkę i idę do swojego pokoju. Otwieram laptopa i wchodzę w skrzynkę mejlową. Już mam tam konto? No tak pan władza i kontrola o wszystko zadbał. W skrzynce są dwa mejle. Otwieram pierwszy od Josha.
Nadawca:Josh Prein
Odbiorca: Clarissa Katshine
Temat: Randkowanie
Chciałbym zaprosić panią na tradycyjną randkę, ponieważ że nie jestem zbyt doświadczony w randkach, serduszkach i kwiatkach wybrałem tradycyjną randkę u mnie jutro. Czy byłaby pani zainteresowana moją propozycją? Gdybym zaproponował to pani w samochodzie znów stwierdziłaby pani, że panią onieśmielam. Czekam z niecierpliwością na odpowiedź.
Prezes Prein.
Natychmiast biorę się za pisanie odpowiedzi.
Nadawca: Clarissa Katshine
Odbiorca: Josh Prein
Temat: Randkowanie
Dziękuje za prezent, nie trzeba było się fatygować. Telefon jeszcze posiadam, a komputer ma moja współlokatorka, Melanie. Dziękuje za zaproszenie na tradycyjną randkę. Skoro pan wie, że to tradycja to musi mieć pan jakieś pojęcie o kwiatkach, serduszkach i randkowaniu. Jestem za jutrem.
Clarissa
Na odpowiedź nie czekam długo. Jutro o siedemnastej trzydzieści przyjedzie po mnie czarny, sportowy samochód. Mogę domyślać się, że to on będzie w tym samochodzie. Sama nie wiem czy dobrze robię, ale to jedyna okazja żebym przekonała się czy na prawdę spodobałam się panu Kontroli i Władzy. Tym czasem nie chcę myśleć o dzisiejszym dniu. Zbyt dużo się wydarzyło. Znów rozboli mnie głowa i tyle będzie z tej całej nocy. Zamykam oczy i odpływam. Ktoś mnie szturcha. Szybko wstaję, to Melanie. Zaspałam do pracy?! Budzik nie zadzwonił! No tak wczoraj bawiłam się nowym telefonem i zapomniałam go nastawić. Szybko się ogarniam i z pięcio minutowym spóźnieniem pojawiam się w pracy. Zapomniałam żeby zadzwonić wczoraj do szefa. Nieźle mi się pewnie oberwie. Szybko wchodzę do jego gabinetu. Siedzi jak zwykle uśmiechnięty i radosny. Na mój widok wstaje podaje mi rękę na przywitanie.
-Przepraszam za spóźnienie panie Known, pierwszy raz to mi się zdarzyło.-mówię.-I przepraszam, że wczoraj nie poszłam z panem, ale zapomniałam powiedzieć, że po spotkaniu jestem umówiona z panem Preinem na kawę. Telefon mi się rozładował i nie mogłam do pana oddzwonić naprawdę przepraszam.-mówię.
-Och, Clarisso nic się nie stało. Wszystko w porządku. Zapomnijmy już o tym po prostu chciałem wiedzieć, że jest okej i to tyle. Proszę tu masz dokumenty z wczoraj porównaj je z tymi dziś i przynieś poprawione dobrze?-pyta, a ja potakuję i wychodzę z gabinetu. Siedząc którąś z kolei godzinę przy poprawianiu dzwoni mój nowy telefon. Nawet nie patrząc kto dzwoni podnoszę słuchawkę.
-Katshine przy telefonie.-mówię suchym głosem.
-Wszystko w porządku, Clarisso?-pyta spokojny, zmartwiony głos po drugiej stronie. Tak to musi być On. Poznałabym ten głos wszędzie.Od razu uśmiecham się jak głupia do komputera przede mną i mówię już weselszym głosem.
-Tak, dziękuję panie Kontrola.
-Panie Kontrola? Nie sądzę, że tak. Mów.-nalega.
-Wszystko w porządku. Papierkowa praca wyprowadza mnie z równowagi to wszystko.-mówię.
-Niech lepiej papiery cie nie denerwują bo oberwą w śmietniku.-mówi Josh, a ja zaczynam się śmiać do słuchawki. Och, jego telefon od razu poprawił mi humor. Jak to możliwe, że kilka słów wypowiedzianych przez tego cudownego mężczyznę zmienia mnie? Najwidoczniej miał racje. Tak na mnie działa. Jego głos, wzrok, dotyk. Wszystko.
-Widzę, że już pani lepiej. Cieszę się, że miałem okazji poprawić pani humor. Do zobaczenia.-mówi i rozłącza się. Niepokoi mnie to. Czy zawsze tak robi? Z zabawnego, radosnego pocieszyciela robi się taki poważny, władczy? Może nie zna się na tym i pierwszy raz spotyka się z taką osobą jak ja? Przecież sam mówił, że nie ma pojęcia o randkowaniu ani niczym takim, że on inaczej podchodzi do związków. Co, to może znaczyć? Na pewno dziś się tego dowiem. Nie może zawładnąć mną moje onieśmielenie. Po jego telefonie zabieram z powrotem się do poprawiania dokumentów. Kończę to przed siedemnastą piętnaście, szybko oddaje szefowi i jestem wolna. Biegnę do łazienki poprawiam włosy nakładam troszkę błyszczyku i tuszu. Zazwyczaj tak się nie szykuję, ale to ma być randka w Jego domu. Ze swoich ciuchów do pracy rozbieram się i ubieram w fiołkową sukienkę i białe szpilki, które miałam wczoraj na spotkaniu biznesowym. Biorę torebkę i idę w głąb korytarza. Po drodze spotykam moją dobrą koleżankę z pracy Katy. Od razu rzuca papiery na mój widok i otwiera szeroko usta.
-Clarisso jak ty wyglądasz oszałamiająco! Wychodzisz już?-pyta.
-Dzięki Katy, tak wychodzę.-odpowiadam z wielką dumą, że wyglądam nieziemsko i zwalę tym Josha.
-Randka?-pyta zaciekawiona.
-Owszem.
-Ty i randki? Od kiedy? W końcu ktoś ci się spodobał?-tak to właśnie Katy. Bezpośrednia. Zresztą ona dobrze wie, że nikt mi się nie podobał już od bardzo dawna i to nowość, że idę na randkę, ale jeśli powiem, że z Joshem to może mi nie uwierzyć, a jeśli uwierzy będzie pewnie bardzo zazdrosna i zmieni nastawienie do mnie. Przecież to ona jest największą plotkarą, co do niego. To ona chciała jechać na spotkanie zamiast mnie. Była obrażona na mnie wczoraj. Widocznie dziś jej przeszło, ale niestety znowu ją załamię. Trudno on jest mój! Krzyczy moja podświadomość.
-Z Joshem Preinem. Przepraszam, ale śpieszę się czeka na mnie przed biurem, a nie chce się spóźnić. Josh jest bardzo punktualny i nie toleruje spóźnialstwa.-kłamie bo chce sprawić wrażenie jak dobrze go znam, a w głębi duszy wiem, że to co powiedziałam może być kłamstwem albo prawdą i, że nie znam Josha tak bardzo jak bym chciała. Katy znowu otwiera szeroko usta i chce mi coś powiedzieć, ale mijam ją szybko i macham na do widzenia. Biegnę po schodach prawie się przewracając i na samym dole ktoś mnie łapie. Mam nadzieję, że to Josh, ale tym razem ten dotyk nie przyprawia mnie o gęsią skórkę. To mężczyzna, który wczoraj przywiózł mi paczkę do Josha. Kim on jest? Śledzi mnie? Spoglądam za siebie. W korytarzu stoją Katy, mój szef i koleżanki Katy, które też szaleją za Joshem jak Katy, która jest teraz bardzo naburmuszona. Pewnie pomyśli, że kłamię bo przecież miał czekać na mnie Josh, a nie jakiś facet po czterdziestce. Oczywiście też jest przystojny, ale nie tak bardzo jak młody dwudziestosześcio letni biznesmen. Chcąc potwierdzić to, że naprawdę mam randkę z Joshem pytam mężczyznę.
-Myślałam, że Josh przyjedzie po mnie.-mówię.
-Pan Prein czeka na panią zniecierpliwiony w umówionym miejscu. Mam panią tam dostarczyć, zapraszam ze mną.-popędza mnie nieznajomy. Poprawiam raz jeszcze sukienkę i włosy i rozradowana, że wszyscy stojący za mną słyszeli tę wymianę zdań ruszam za nieznajomym mężczyzną, który pracuję widocznie dla Josha. Kiedy wychodzę słyszę głos Katy.
-Słyszałyście dziewczyny! Josh Prein na randce z naszą Clarissą, nie wierzę chyba w to przecież to ja miałam teraz iść na tą randkę!-krzyczy w tle. Ja już nie przejmuje się tym wsiadam do samochodu i ruszamy w stronę lotniska. Przez chwilę zastanawiam się czemu. Przecież Josh mieszka w Nowym Jorku tak? Zaciekawiona pytam kierowcę.
-Dokąd jedziemy?
-Na lotnisko, panno Katshine. Wybaczy pani nie przedstawiłem się. Jestem Marcus. Ochroniarz, szofer i czasami doradca pana Preina.-no tak teraz już wszystko jasne. Chwila! Po, co na te lotnisko. Nie chce wylatywać z Nowego Jorku z prawie nieznanym facetem. Niby mam weekend wolny, ale nie, nie.
-Pan Prein mieszka na lotnisku?-pytam z ironią w głosie. Zabrzmiało to śmiesznie. Pan Marcus wybucha śmiechem i natychmiast odpowiada.
-Nie, oczywiście, że nie mieszka na lotnisku. Tam czeka na panią. Nic więcej nie wiem.-Chwilę potem jesteśmy już na lotnisku idziemy w kierunku prywatnych pasów startowych. Niektórzy mają swoje samoloty, helikoptery czy inne maszyny lotne i mają tu na nowojorskim lotnisku swoje wykupione prywatne pasy startowe. Kierujemy się wraz z Marcusem na pas o nazwie "Prein" no tak ma własny samolot. W dala widzę go stojącego przy dużym helikopterze. Marcus zostawia mnie bym dalej poszła sama. Nie wiem gdzie lecę, co tu w ogóle robię. Może faktycznie Katy nadaje się bardziej niż ja na randkę z Joshem. Kiedy jestem już bardzo blisko Josh składa na mych ustach delikatny pocałunek.
WAŻNA WIADOMOŚĆ!
Dla tych, co mają konta na Wattpadzie (nie tylko, ale głównie) tu jest link do mojej powieści pisanej tam. Jest troszkę inna, pozmieniana, ale tylko na lepsze. Prosiłabym o głosy, szczere komentarze i po prostu czytanie mych "dzieł". Zapraszam też do obserwowania mnie na bieżąco i dodawania mojej historii do Waszych bibliotek ;)
https://www.wattpad.com/myworks/42446449-pan-wszech%C5%9Bwiata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz